wtorek, 27 sierpnia 2013

Chapter 10

@Suzie@

Gdy wróciłam do domu była już pierwsza w nocy. Szybko weszłam do pokoju przez okno i poszłam spać. Tak bardzo byłam zmęczona, ale jak zwykle nie. Ściągnęłam ubrania z siebie i w bieliźnie wpełzłam do łóżka. Otworzyłam laptopa. Włączyłam moją ukochaną playlistę i założyłam słuchawki. Powoli oglądałam posty znajomych i innych ludzi. Zalogowałam się na fejsa i obczajałam nowe fotki znajomych z Bradford. "Znajomych"... Poczułam wibracje telefonu. Wzięłam go do ręki i zobaczyłam wiadomość od Franka.
' Następnym razem ja wygram. F.xx '
Stuknęłam opuszkiem palca na ekran i szybko odpisałam.
' Chciałbyś, mam lepszy wózek. Suzz :) '
' Wpadnę jutro po ciebie do szkoły, o której kończysz? F.xx '
' Po zakończeniu lekcji. Suzz. '
' Wow. Będę o 14 pod szkołą. F.xx '
' Nie bądź taki pewny siebie, może mam inne plany. Suzz. '
' Zmienisz je dla mnie mała. Do zobaczenia skarbie. F.xx '
Schowałam telefon pod poduszkę. Włączyłam szybko twitter na laptopie. Wcisnęłam dodaj post:
' Chłopak szuka dziewczyny, z którą się prześpi. Mężczyzna szuka kobiety, przy której się obudzi. '
Z zadowoloną miną ściągnęłam słuchawki i odłożyłam laptopa na podłogę wsuwając go pod łóżko.  Obróciłam się na prawy bok i wtuliłam głowę w poduszkę, wspomnienia sprzed kilku godzin momentalnie do mnie wróciły.

Podszedł i przygryzł delikatnie wargę, pochylił się nade mną i musnął moje usta palcami przytrzymując moją brodę. Nasze pocałunki stawały się bardziej natarczywe i namiętne. Podniósł mnie na wysokość swoich bioder, a ja oplotłam je nogami przyciągając do siebie. Poczułam ja jego erekcja napiera na mnie. Moje pożądaniue rosło. Jego usta błądziły po mojej szyi, aż w końcu zeszły na piersi. Na początku pieściły je przez materiał, aż chłopak wyciągnął je ze stanika. Weszliśmy do jego auta, położył mnie na tylnych siedzeniach.

Usłyszałam pukanie do drzwi?!???

Otworzyłam oczy i zobaczyłam moją mamę wchodzącą do pokoju.
-Skarbie, śpisz?
-Yyym, nie mamo.-przetarłam oczy i podniosłam ciało na łokciach.
-Idę robić śniadanie, a ty wstawaj.
-Dobrze mamuś.
Kobieta wyszła z pokoju, a ja opadłam na materac. Patrzyłam w sufit, aż w końcu odkryłam moje ciało i od razu tego pożałowałam. Po moim gorącym ciele przeszła armia mrówek pozostawiając uczucie chłodu na skórze. Wstałam i popatrzyłam na zegarek ścienny.
6:20
No tak, dzisiaj szkoła, a ja spałam może z cztery godziny... i jestem podniecona.
Ale czym? Wspomnieniem o wczorajszym wieczorze z Frankiem, a wcześniej z Zaynem.
Ugh.
Co ja wyprawiam? Przecież nie mogę się nimi bawić, spać z obydwoma i myśleć, że wszystko jest okey. Pościeliłam łóżko i telefon odłożyłam na biurko razem z laptopem. Weszłam do łazienki i puściłam strumień wody. Namydliłam ciało przypomniając sobie dotyk ich rąk na mojej skórze. Przymknęłam powieki i zauważyłam twarz mulata, która nagle zmieniła się w Franka. Otworzyłam oczy i wyrzuciłam te brudne myśli z mojej głowy. Dokończyłam kąpiel. Ogoliłam podstawowe części ciała i wyszłam naga przed wielkie lustro nad umywalką. Włożyłam do kontaktu końcówkę suszarki. Ponownie wytarłam włosy ręcznikiem i zaczęłam je suszyć. Gdy wyszłam w szlafroku do sypialni była już 6:50. Udałam się do garderoby po ubrania. Do kosza na pranie wrzuciłam wczorajsze ubrania. Szybko założyłam majtki, a szlafrok zrzuciłam na podłogę. Wybierałam i szukałam ubrań, aż w końcu założyłam to. Na ręce zapięłam zegarek, który Malik podarował mi przed wyjazdem. Związałam luźnego warkocza, który opadał na moje prawe ramię. Wciągnęłam czapkę, a na dekoldzie bluzki zaczepiłam ulubione lenonki (te). Wyszłam z pomieszczenia wcześniej psikając się perfumem.
Wróciłam do sypialni, zapakowałam do plecaka książki i inne rzeczy. Weszłam do salonu, a obok drzwi położyłam torbę i kurtkę dżinsową. Mama krzątała się po kuchni. Zauważyłam, że zrobiła omlety. Na barze śniadaniowym stała herbata i syrop klonowy. Ona zawsze wie, czego mi trzeba.
-Jestem.-usiadłam na stołku.
Mama spojrzała na mnie i mój strój.
-Nigdy nie przyzwyczaję się do tego.-zrozumiałam jej aluzję do kolczyków, które były odsłonięte przez dekolt bluzki.
-Przerabiałyśmy to.-westchnęłam.
-Tylko mówię...-położyłam przede mną omlet na talerzu.
-Dziękuję.
-Jedź.-wskazała na talerz. Posłusznie zaczęłam jeść, gdy omlet były skąpany w syropie klonowym. Zjadłam trzy czwarte posiłku, a resztę dojadła moja mama.
-Masz dzisiaj wolne?
-Mhm, ale jestem umówiona wieczorem.
-Nic nie szkodzi, ja i Vanessa idziemy do Pauli na noc, chcemy pogadać, bo nie widziałyśmy się dwa dni.
-Wróć jutro na pierwszą, o piętnastej mamy gości.
-Kogo?
-Chciałabym przedstawić ci kogoś, kto być może wprowadzi się do nas.
-Co?-zakrztusiłam się herbatę i wyplułam ją do kubka.
-Proszę, poznaj go najpierw. Jest bardzo miły i nie może się doczekać, aż cię pozna.-popatrzyłam na nią spod byka. Każde jej związki kończyły się katastrofą. A teraz kolejny, znów będzie chodziła w dresie przez tydzień i płakała po kątach. Ugh...- Dla mnie.-poprosiła. Ugięłam się.
-No dobrze.
-Super.-uśmiechnęła się.
-Poznałaś kogoś?
-Mamo...
-Gadaj.
-Nie.-odpowiedziałam, a ona się uśmiechnęła.
-Myślałaś już nad przyszłością?
-Czyli?-spojrzałam na rodzicielkę chowając kubek do zlewu i wyciągając sobie wodę mineralną z lodówki.
-Czyli nad jakimś mieszkaniem, szkołą, chłopakiem na stałe...
-Czy ty do czegoś zmierzasz?
-Wiesz, jak wczoraj wieczorem biegałam po parku spotkałam kogoś.-popatrzyłam na nią wyczekująco.
-Zayn nic się nie zmienił.
-Ohhhhhh, mamo zostawmy to z tyłu.
-Ale dlaczego? Powiedział mi, że znów się kontaktujecie i mieszka niedaleko z przyjaciółmi. Wiedziałaś o tym?
-Tak, ale między nami nic nie ma.
-Skarbie, ja po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa jak kiedyś.
-A ty jesteś?
-Tak.
-Wiec ja też.-wymusiłam uśmiech najbardziej szczery na jaki było mnie stać. Popatrzyłam na zegarek na mojej ręce.
7:15
-Dobra, ja lecę.
-Poczekaj, mam coś dla ciebie na zakończenie szkoły.
-Co takiego?
-Otwórz.-podała mi paczuszkę. Wyjęłam z niej złoty naszyjnik z niesamowitym wisiorkiem w kształcie sześcianu a w środku zauważyłam przezroczystą cyrkonię.
-Dziękuję, jest cudowny.
-Wiedziałam, że ci się spodoba. Załóż go jutro.
-Oczywiście, ale ja już muszę lecieć, bo się spóźnię.
-Pa kochanie.-pocałowała mnie w policzek.
-Kocham cię mamuś.-powiedziałam zatrzymując się w progu.
-Ja ciebie też złotko. Pamiętaj, jutro o pierwszej.
-Dobrze.-zabrałam plecak i kurtkę.
Z tylnej kieszeni spodni wyciągnęłam kluczyki od mustanga i wsiadłam do niego.
Szybko ruszyłam w stronę centrum. Zatrzymałam się przy Starbucksie. Zamówiłam dwie kawy. Stanęłam przy barze czekając na zamówienie.
Dziewczyny stają się mi coraz bliższe,a poza tym są jedynymi przyjaciółmi jakich mam. Znów mój tok myślenia powrócił na Franka i Zayna. Pomyślałam o tym co mówiła moja mama. Może faktynie powinnam spróbować z Zaynem, ale przecież on mnie zranił i zostawił. Zapomniał. A Frank? Po prostu jest mieszanką mulata i moich marzeń. Jest taki męski, a zarazem opiekuńczy i stabilny. Wie czego chce i dąży do tego. Ja w pokroju też taka jestem.
Ugh...
Czemu miłość musi być taka skomplikowana? Nie może być prosto? Poznajesz kogoś i jesteście do końca życia, a nie jakieś zwrotu akcji jak filmie ze Spielbergiem.
Zaśmiałam się w duchu, a młody chłopak wyrwał mnie z zamyśleń i wręczył kawę.
-Dzięki.-wzięłam kubki i wrociłam do auta. Otworzyłam podstawkę na kubki przy fotelu pasażera i postawiłam tam napoje. Starałam się jechać powoli i bez żadnych ostrych chamowań. Wybrałam szybko numer Nessy i włączyłam na głośnomówiący.
O 7:48 zobaczyłam nowiutkie audi wjeżdżające na szkolny parking. Gdy drzwi kierowcy się otworzyły ciekawa spojrzałam w ich stronę. Zauważyłam, że to Vanessa. Oczywiście cała szkoła, zebrała się przy parkingu i wszyscy obserwowali nowy zabytek pod szkołą. Podeszłam do niej.
-No no no.-otworzyłam buzię.
-Starzy dali mi prezent na ukończenie szkoły.
-Super. Tu masz kawę.-wręczyłąm jej kubek napoju.
-Dzięki. O czym chciałaś pogadać?-popatrzyła na mnie z ciekawością i ... przyjaźnią, chyba?!
-No więc byłam wczoraj wieczorem z Frankiem.
-Z kim?-zmarszczyła brwi.
-Z Youngiem.
-I?
-I ścigaliśmy się.
-I?
-I wygrałam.-wzięłam łyk kawy, jak ja mam jej to powiedzieć??
-Nie każ mi ciągnąć cię za język....
-I wylądowaliśmy na tylnych siedzeniach jego auta.-wydukałam nabierając powietrza i unikając kontaktu wzrokowego.
-CO?-popatrzyła na mnie.
-Nie ejstem dziwką, no po prostu jakoś się złożyło i ....-popatrzyłam na stopy.
-Podoba ci się.-stwierdziła, a nie zapytała.
-No może trochę.-przyznałam.
-Trochę? Kobieto, widać jak on na ciebie działa.-otworzyłam buzię z chęcia powiedzienia jej o Maliku.- A co z Zaynem?-zapytała.
-Skąd ty...
-Prosze cię, nie jestem głupia. Widzę jak na siebie patrzycie. Było coś pomiędzy wami, nie?-popiła kawę i zapytała.
-No było.-przyznałam opierając się o jej auto, jak ona.
-Powiesz coś więcej?-przewróciła oczami.
-No mieliśmy romans, on był z taką Melissą. Królową naszej szkoły, ale rodzice go do tego zmuszali. A my..
-Pieprzyliście się.-dokończyła.
Spojrzałam na nią.
-No co?
-Nic, nic. No robiliśmy to i w ogóle. Staralismy się być jak normalna para, ale bez wiedzy znajomych i otoczenia. Wiedzieliśmy tylko my. Aż w końcu on wyjechał, żeby się usamodzielnić. A ja zostałam w Bradford.
-Wyobrażam sobie co musiałaś czuć.
-Starciłam go na rok. Całe 12 miesięcy myślałam tylko o tym, żebyśmy znów byli razem, ale on mnie zostawił. Nie zadzwonił, nie napisał. Olał mnie. Ale byłam gotowa mu to wybaczyć.-napiłam się kawy i powoli łykałam powietzre powstrzymując łzy. Założyłam na nos okulary, bo poczułam, że robią się czerwone.- Ale gdy zobaczyłam go, powiedziałam sobie 'nie'. Niech cierpi, jak ja cierpiałam.
-Dużo przeszłaś i wcale ci się nie dziwię, że nie chcesz z nim być.-przytuliła mnie. Od razu poczułam się lepiej.- Pamiętaj, że masz mnie i kieruj się głosem serca, a oni rozumu.
-Dziękuję.-uścisnęłam ją.-Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką kiedykolwiek miałam.
-Ty też.-uśmiechnęła się.-Chodź do szkoły.
Dopiłam kawę i wyrzuciłam kubek, a my ruszyłyśmy do budynku.

Gdy zajęcia się skończyły wybrałam numer szatynki.
-Hej.
-Siemka. O której mamy być u Pauli?
-Nie wiem, tak za dwie godzinki?
-Dobra, będę około 16.
-Jasne. Do zobaczenia.
Schowałam telefon i zobaczyłam, że Young siedzi na masce mojego samochodu ubrany w czarne rurki, motocyklowe buty i białą koszulkę Ramones z wyciętymi rękawami. Na nosie ma czarne RayBany. Gdy podeszłam bliżej jego twarz zwróciła się ku mnie. Nagle uśmiechnął się.
-Hej mała.-podszedł do mnie niepewnie. Stanął przede mną, ściagnął okulary i popatrzył mi w oczy.
Delikatnie pochylił głowę w moją stronę, jakby bał się co ma zrobić. Stanęłam na palcach i musnęłam jego usta opierajac się dłońmi o jego tors.
-Hej.-uśmiechnęłam się, gdy stanęłam już na całych stopach.
-Miło..-zaśmiał się.-Zabieram cię ze sobą. Daj kluczyki.-wystawił otwartą dłoń.
-Gdzie?
-Tam, gdzie dusza zapragnie.
-Mhm, ja chcę do Las Vegas.
-Pojedziemy, ale spokojnie wszystko w swoim czasie.-ponownie posłał mi uśmiech. Dałam mu kluczyki i wsiadłam na fotel pasażera.
Była piękna pogda, co dla Londynu było wyjątkiem. Opuściłam szybę i popatrzyłam, jak chłopak odpala silnik.
-Zapnij pasy.
-Nie, mój samochód, moje zasady.-zaśmiałam się.
-Jak chcesz.
Ruszył z parkingu. Jechaliśmy przez jakieś obrzeża Londynu. Żadne z nas nie chciąło rozmawiać. I dobrze, musiałabym mówić o uczuciach, czego nie lubię. Po ponad trzydziestu minutach stanęliśmy w szczerym polu. Dosłownie. Same łąki lasy i jedna polna droga.
-Gdzie ty mnie wywiozłeś?-popatrzyłam na niego.
-Na pole.
-Uuuuu, ale ty spostrzegawczy.-powiedziałam sarkastycznie.
Wysiadł z samochodu, obszedł go i otworzył mi drzwi.
-Chodź.-podał mi dłoń. Wysiadłam omijając jego rękę.
-Ok.-uśmiechnął się.- To niespodzianka.-uśmiechnął się.
Zasłonił mi oczy rękoma i prowadził.
-Jak się ubrudzę, albo przewrócę nie odezwę się do ciebie.
-Dobrze.
-Już.-odsłonił mi oczy. Zauważyłam zacionione miejsce, gdzie rozłożony był koc, na środku koszyk piknikowy, obok tego był rozłożony namiot. Zauważyłam też drewno przygotowane na ognisko. W tle zauważyłam mały domek drewniany.
Podeszłam bliżej wody i zobaczyłam piękny widok na jezioro, pomost i las, który otaczał wodę.
-I jak?-objął mnie ramionami od tyłu i przytulił. Lekko musnął wargami moją szyję.
-Jest pięknie.
-To nasza druga randka.-zaśmiał się.
-Jest idealnie, ale ja o 16 muszę jechać do domu.-obraóciłam się i spojrzałam w jego oczy.
-Naprawdę?-kiwnęłam głową.-No dobrze, zjedzmy coś i cię odwiozę.
-A kto to posprząta?
-Ten mały domek należy do przyjaciela, mieszka tutaj na jakiś czas, więc nie musze się martwić.
-Przepraszam, popsułam twoją niespodziankę.
-Zdaję sobie sprawę, że jesteś rozchwytywana.-puścił mi oczko.
Poczułam uścisk mięśni w brzuchu.
Zjedliśmy to co przygotował Frank i posprzątaliśmy miejsce.
Chłopak odwiózł mnie do domu moim własnym autem. Weszliśmy do środka. Young położył się na moim łóżku i patrzył na mnie.
-Zaraz wracam.-włączyłam i'Poda do stacyji i puściłam Lawson. Podgłosiłam piosenkę i rytmicznie podążyłam do garderoby. Rozebrałam się i wybrałam ciuchy na wieczór.
Założyłam na siebie to. Wyszłam z pokoju i wróciłam do sypialni. Stanęłam przed biurkiem i zaczęłam wrzucać do niej potrzebne rzeczy. Poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach, a potem na udach.
-Wyglądasz pysznie.-mruknął i przygryzł płatek mojego ucha.
-Chodź ze mną.-poprosiłam.
-A kto będzie?
-No Paula, Vanessa i chłopacy.
-yyym.
-Proszę.-pisnęłam z minką szczeniaczka.
-No dobrze.-uśmeichnął się.-Ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Jesteśmy parą?-zapytał patrząc mi w oczy.
Przybliżyłam się do niego, objęłam jego szyję ramionami i przybliżyłam do siebie. Pocałowałam go, a on szybko odwzajemnił go. Podniósł mnie na wysokość pasa, a ja oplotłam go nogami.
-Taka odpowiedź wystarczy?-uśmiechnęłam się do niego, gdy zakończyliśmy pocałunek.

Już wychodziliśmy z domu, gdy oboje dostaliśmy smsy.
Vanessa napisała, że spotykamy się o 19.
-O 19 dopiero się spotykamy, wcześniej Paula nie może.
-A ja muszę jechać do mojego klubu. Problemy z koncertem.
-Kiedy masz otwarcie?
-Dzisiaj.
-Co?
-Mhm. Wpadnij tam ze znajomymi, wpiszę was na listę gości.
-Ok.
-To do zobaczenia skarbie.-musnął moje wargi i wyszedł z domu, a ja zostałam sama.

______________

Mamy już 10.
Ale ja was rozpieszczam...
Przepraszam, że wczoraj nie dodałam, ale miałam zajęcia w szkole, a potem wróciłam zmachana i jeszcze nocka z moim Gumioczkiem. Padłam jak trup.

Pytanka co do naszej pary:
1.Podoba wam się Suzie i Frank jako para?
2.Co waszym staniem zrobi Zayn?
3.Czy Suzie wróci do Zayna?
4.Czy Zayn będzie czekał na Suzie?

Dzięki, że jesteście.
+6 komentarzy=NN
Natalie Malik.<3

piątek, 23 sierpnia 2013

Chapter 9

@Vanessa@

Wróciłam do domu po jedenastej. Paula jeszcze była u chłopaków, ale ja mam jutro szkołę.
Muszę zdać ten rok, bo inaczej zapomnę o wyjeździe w wakacje. Wzięłam długi prysznic, napieniłam włosy i zmyłam z nich szampon. Owinęłam je ręcznikiem i zrobiłam turban. Na ciało narzuciłam szlafrok i przewiązałam go w pasie. Wróciłam do sypialni.  Zaciągnęłam ciemne zasłony. Usiadłam przy biurku i otworzyłam laptopa. Wyszukałam film 'Harry Potter i Insygnia Śmierci cz.1'. Wzięłam urządzenie i weszłam pod kołdrę. Położyłam laptopa na kolanach i włączyłam film.

Rano obudził mnie telefon.
-Tak?
-Cześć córeczko.
-Hej mamuś.
-Obudziłam cię?
-Nie, już nie spałam. Przetarłam oczy i wstałam z łóżka. Laptopa odłożyłam na stolik a łóżko pościeliłam.
-Czemu się nie odzywałaś?
-Jakoś nie miałam czasu, wiesz koniec roku i uwzięli się na nas w szkole. Ale praktycznie cały wolny czas spędzam z Liamem.-weszłam do garderoby i wyciągnęłam ubrania, które uszykowałam kilka dni temu. Położyłam je na łóżko.
-To dobrze, my musimy zostać tutaj do przyszłego tygodnia, ale mamy dla ciebie niespodziankę.
-Jaką?-zapytałam zrzucając z siebie szlafrok.
-Kupiliśmy ci samochód.
-CO?-wykrzyczałam do telefonu.
-Kupiliśmy ci samochód, Liam nas na to namówił, zresztą on sam go wybrał.
-Boże, mamusiu dziękuję.
-Jesteś już na tyle dorosła, aby jeździć samej. W końcu musisz czymś dojeżdżać do szkoły.
-Dziękuję, jesteście kochani.
-Zadzwoń do Liama, on ci go wręczy od nas.
-Dobrze.
-I jeżeli chcesz razem z tatą zadecydowaliśmy, że po zakończeniu nauki możesz wynająć sobie mieszkanie, ale nie sama.
-Jesteście najlepsi, kocham was.-zaczęłam podskakiwać z radości.
-Dobrze, dobrze. Do zobaczenia w środę kochanie.
-Pa.-rozłączyłam się. I'Poda podpięłam do wzmacniacza w rogu pokoju i na cały regulator puściłam Blonde Louis-Dirty.
Zaczęłam zakładać bieliznę na ciało. Odkleiłam też plaster i tatuaż już się ładnie zagoił. Założyłam to. Włosy wysuszyłam suszarką i spięłam je. Do tej torby wrzuciłam książki, które leżały na regale z zeszytami. Wrzuciłam też mały przybornik na długopisy. Do pierwszej kieszonki włożyłam telefon i i'Poda, którego odpięłam od wzmacniacza. Zeszłam na dół domu.
Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie dwie grzanki. Nalałam soku pomarańczowego do szklanki i usiadłam przy stole w jadalni. Spojrzałam na zegarek. 7:10. Mam jeszcze pięćdziesiąt minut. Wzięłam telefon i wybrałam numer braciszka.
-Siemka, gdzie mój wóz?-zapytałam podekscytowana.
-Yyyy, już wiesz?
-Mama do mnie rano zadzwoniła i mówiła, że go masz.
-No mam.
-No więc?
-Przyjedź do nas to ci go wręczę...-zaśmiał się.
-No dobra.
Zadzwoniłam do Suzz, ale nie odbierała. Zamówiłam taksówkę.
Naczynia włożyłam do zmywaki, a końcówkę grzanki szybko schrupałam. Usiadłam na kanapie w salonie i otworzyłam laptopa, który leżał na ławie. Mama go pewnie zostawiła, zresztą jak zawsze. Sprawdziłam facebooka, a potem weszłam na twittera. Postanowiłam wstawić nowy post, a więc wydukałam: "Przyjaciele-są, chłopak-jest, wóz-już jest, mieszkanie-zaraz będzie. Dziękuję mojej rodzince, jesteście najlepsii.<3 xxxxo ". Usłyszałam klakson, więc szybko zamknęłam urządzenie, złapałam torbę i wyszłam z domu. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do samochodu.
-Kennedy Street 65.
-Oczywiście.-mężczyzna ruszył samochodem.
Jazda zajęła mi niecałe piętnaście minut, gdy zapłaciłam kierowcy i wysiadłam usłyszałam dzwonek w telefonie. Wyciągnęłam go i odebrałam.
-Hej, muszę z wami pogadać.
-Ok.
-Ja zaraz będę w szkole, mam dla ciebie kawę.
-Super, ja też zaraz przyjadę, czekaj na mnie.
-Ok. Poczekaj, nie śpiesz się, jest jakaś afera w szkole.
-Dobra.-zakończyłam rozmowę i schowałam telefon. Na podjeździe stał już Louis i Liam.
-Gdzie auto??-zapytałam.
-Też cię miło widzieć siostrzyczko.-zaśmiał się Liam.
-Hej kochanie.-podeszłam do Louisa i pocałowałam go obejmując dłońmi jego podbródek.
-Hej.-mruknął.
-Obudziłam was rano?
-Nie, w zasadzie dzisiaj jedziemy do studia nagrywać piosenkę.
-Ahh, no to powodzenia.-klepnęłam delikatnie mojego chłopaka, a ten zrobił dziwną minę.
-Dobra, skończcie, bo mdło się robi.
-A Danielle?
-Zerwaliśmy.
-Co?
-No zerwaliśmy. Ona powiedziała, że nie wytrzyma rozłąki i tyle.
-Szkoda.
-Ale pozostaliśmy przyjaciółmi, choć chyba tak naprawdę tylko nimi byliśmy.
-Super, bo ją lubię.-przytuliłam braciszka.
-Masz kluczyki i jedź, bo się spóźnisz.
-Widzimy się popołudniu?-Lou spojrzał na mnie.
-Jasne, ale nie na długo, bo mam rozmowę z Suzie.
-Ok, nie pytam.-zaśmiał się i teraz to on musnął moje wargi bardzo namiętnie i zachłannie.
Gdy oderwaliśmy się od siebie Liama już nie było z nami, a ja mogłam dokładnie zobaczyć mój samochód. Okazało się, że Liam wybrał audi q7 z przyciemnionymi szybami, o którym gadałam już od jakiegoś czasu.
Wsiadłam do niego i opuściłam szybę. Odpaliłam silnik. Chodził idealnie. Włączyłam radio na ulubionej stacji, a torbę rzuciłam na fotel pasażera.
-Muszę jechać, mam szkołę.
-A ja pracę. Do zobaczenia.-pokiwał mi, a ja uśmiechnęłam się. Podniosłam szybę i ruszyłam w stronę szkoły. Dobrze, że mam już prawo jazdy i nie muszę czekać za wyrobieniem go.
Wjechałam na szkolny parking i wszyscy patrzyli na mój wóz, w końcu nigdy takie auto nie przyjeżdżało do naszej szkoły. Stanęłam dwa auta dalej niż Suzie. Siedziała z kawą na masce auta i spoglądała w moją stronę. Gdy wysiadłam uśmiechnęła się i podeszła do mnie. Miała na sobie to. Kurtkę ściągnęła i przewiesiła przez ramię, a bluzka była na nią lekko za duża i opadała na jedno ramię. Zmieniła kolczyki w obojczykach na czarne i teraz idealnie się wyróżniały na tle jej jasnej skóry.
-No no no.-otworzyła buzię.
-Starzy dali mi prezent na ukończenie szkoły.
-Super.-uśmiechnęła się.-Tu masz kawę.-podała mi kubek.
-Dzięki. O czym chciałaś pogadać?-zapytałam opierając się o samochód.
-No więc byłam wczoraj wieczorem z Frankiem.
-Z kim?-zapytałam zdziwiona.
-Z Youngiem.
-I?
-I ścigaliśmy się.
-I?
-I wygrałam.-popiła kawę.
-Nie każ mi ciągnąć cię za język....
-I wylądowaliśmy na tylnych siedzeniach jego auta.-wydukała po chwili przerwy.

_____________
Nie wiem, czemu ale nie umiałam napisać dłuższego....
Ale 10 wymiata.
Warto czekać.;)

+6 komentarzy=NN
Natalie Malik.<3

czwartek, 22 sierpnia 2013

Chapter 8

@Paula@

Sesja zdjęciowa trzy godziny. Po prostu nie marzę o niczym innym jak o spaniu. Ale właśnie dzisiaj wracamy do domu, bo mama musi coś załatwić w piątek. Czyli będę musiała iść do szkoły. Totalnie nieogarnięta, zmarnowana.... Nie idę, nie ma takiej siły, która by mi kazała iść. Nie i koniec. Gdy już usiadłam na tyle w samochodzie, a raczej położyłam się na siedzeniach,wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki.
-Hej.-odparła zadowolona.
-Hej. Czemu się nie odzywacie?
-A no wiesz... Tak jakoś. Po szkole zamulałam nad książkami, a teraz jem pizzę u chłopaków. Taka kolacja.-zaśmiała się.- Chłopacy mówią, że masz zaproszenie.
-Super, ale ja będę późno w domu i jedyne o czym marzę to sen.
-Jak tam rodzina? Natrętna.
-Wiesz jak to odwiedziny u rodziny. Nuda.
-Nie dziwię się. Idziesz jutro do szkoły?
-Nie. Śpię do południa.
-Ok. Spotkamy się potem?
-Przyjdźcie do mnie wieczorkiem. Wszyscy. Muszę wam coś powiedzieć.
-Yyyym, no dobra.
-Papapa.
-Narka.-rozłączyła połączenie.
Schowałam telefon do spodni. Wyczułam w niej mp4. Słuchawki wetknęłam do uszu i puściłam piosenki Ed'a. Przypomniało mi się jak Niall patrzył na mnie. Jak mnie dotykał. Ja widziałam jego łzy, mimo, że bardzo starał się nie płakać. Nie chcę go zranić moim wyjazdem, ale nie mogę postąpić inaczej. Zależy mi na karierze. Od tego zależy zycie moje i brata. Zmarnowanie mojego życia, karieiry bym sobie wybaczyła, ale jemu? NIGDY. To mój kochany braciszek, który zawsze stawał w mojej obronie, pokazywał, że nie lubi moich chłopaków. On zawsze był przy mnie i się o mnie troszczył. A teraz zamiast mieć już żonę i dzieci on pomaga mi. Nie wybaczyłabym sobie zmarnowania jego życia.

W końcu dojechaliśmy do mojego domku. Szybko weszłam do sypialni. Ściągnęłam ubrania i rzuciłam na fotel. W bieliźnie weszłam pod kołdrę. Obabuliłam się jak mumia i przymknęłam powieki. Usłyszałam jak mój telefon wibruje. Niechętnie wstałam i odebrałam go z zamkniętymi oczami.
-Hej Paula.
-Hey.
-Co robisz?
-Staram się zasnąć.
-Spotkamy się?
-Teraz?
-Mhm.
-Ale....
-Proszę.
-Ugh...No dobra. Będę pod domem za pięć minut.
-Ok. Czekam.
Wyciągnęłam z szafy ciuchy. Szybko wciągnęłam na siebie to. Telefon wcisnęłam do tylnej kieszeni. W kieszeń bluzy wrzuciłam trzy szlugi i zapalniczkę. Schowałam tam dłonie i szybko wyszłam przed dom. Niall stał oparty w cieni korony drzew, jakby chował się przed blaskiem księżyca, który wyjątkowo dzisiaj bylo cały odsłonięty. Ani jedna chmurka, nie przeszkadzała.
Wyciągnęłam papierosa i odpaliłam go.
-Czemu chciałeś się spotkać?
-Nie wiem, po prostu wiedziałem, że muszę cię zobaczyć. Jutro rano wyjeżdżam do Mullingar.
-Na jak długo?
-Miesiąc, chyba.
-Tak długo?
-Mhm. Stęskniłem się za rodziną. Nie widziałem ich prawie rok.
-Też bym pojechała.
-Wiem, ale chciałem się z tobą zobaczyć przed wyjazdem, bo...
-Bo jak wrócisz mnie nie będzie.
-Paula, ja nie chcę abyś wyejżdżała... Ale życzę ci wszystkiego co najlepsze i chcę abyś miała to zawsze przy sobie.
Wyciagnął pudełeczko z napisem Pandora i podał mi je. Otworzyłam delikatnie wieczko i zauważyłam czarną bransoletkę z dwoma zawieszkami. Wyjęłam ją ostrożnie i obejrzałam małe dodatki. Jeden to była postać dziewczynki i chłopca trzymających się za dłonie, a druga to literka N. Poczyłam jak łza płynie po moim po liczku, a po chwili spadła na biżuterię.
-Niall, to jest cudowne, dziękuję...-wychlipiałam i mocno go przytuliłam.
-Wiedziałem, że ci się spodoba.-uśmiechnął się.-Daj, założę ci.
Wziął bransoletkę i zapiął na moim nadgarstku. Złączył nasze dłonie. Nie sprzeciwiałam się temu.
-Chodź pójdziemy do nas. Wszyscy jeszcze siedzą.
-Nie wiem.
-No chodź.-pociągnął mnie i nie mogłam mu odmówić, więc poszłam. Weszliśmy do domu i tak jak mówił Nialler, wszyscy siedzieli na dole i grali na konsoli, słuchali muzyki albo po prostu siedzieli.
-Siemka wszystkim.-przywitałam się, ale momentalnie puściłam dłoń blondyna.
Odwrócili się na moj głos.
-Hey.-wszyscy zawtórowali.
-Przyszłąś na pieszo?-zapytała Ness. Usiadłam na kanapie obok niej.
-No, poszłam z Niallem na spacer i ogólnie fajkę chciałam spalić, wiesz tam u rodziny niezbyt.
-Mhm....
-Chcesz coś do picia?
-Pójdę sobie do kuchni.-wstałam i wyszłam z salonu do kuchni, która mieściła się po lewej stronie zaraz po wejściu do domu. Weszłąm do pomieszczenia. Po lewej stoją dwa amłe stoliki złączone, siedzenie z jednej strony jest na parapecie okna, a reszta są to małe czarne stołki. Dalej po prawej są już szafki, lodówka i inne sprzęty. Wzdłuż ściany poustawiane są meble i jest jeden długi blat. Wszystko jest w brązie, beżu, bieli i czerni. Z lodówki wyciągnęłam whiskey i pepsi. Wyciągnęłam szklankę i z kostkarki wyrzuciłam trzy kostki lodu. Nalałam trunku i dolałam coli. Po chwili poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach.
Odwróciłam delikatnie głowę i zauważyłam Harrego.
-Czemu już nie piszesz, ani nie dzwonisz?-puścił mi oczko.
-Czy to ważne.-odeszłam od niego. Na korytarzu, nie było nikogo.- Harry to był tylko seks.
-Tak, ale wspaniały.-poruszał brwiami.
-Przestań. To był tylko seks i koniec z tym.
-Co czemu?
-Bo tak.-wzięłam szklankę i wróciłam do salonu. Wszyscy siedzieli oprócz loczka. Ale on już nie wrócił do nas. Wszedł i powiedział, że idzie spać i tyle.
Wcale się nie dziwię. Pewnie miał ochotę i myślał, że znowu wyląduje z nim w łóżku. Nie tym razem. Nawet nie wiem kiedy pierwszy raz się to stało. Po prostu zrobiliśmy to a potem znów i znów i znów i znów... Ale teraz nie. W końcu powiedziałam nie. Nie jestem tanią dziwką, która daje każdemu. Tamto życie odeszło.

________
Ten rozdział wyszedł mi krótki i nie jestem z niego zadowolona.
Powoli odkrywam rąbki tajemnicy przyjaźni, która z pozoru wygląda na normalną...
Z pozoru.
Czego jeszcze się dowiecie?
Zapraszam do komentowania, a może przed niedzielą dostaniecie kolejny rozdział.

+3 komentarze=NN

Natalie Malik.<3

Pomóżcie mi...

Sama nie wiem co mam zrobić. Bardzo lubię pisać, lubię dzielić się z wami moimi wymysłami, ale może nadzedł czas, abym odpuściła.
Widzę, że ta historia nie przypadła wam do gustu, jest mało czytelników i odwiedzin.
Nie wiem, czy powinnam jeszcze pisać.
W końcu nic nie trwa wiecznie. Napisałam już dwa opowiadania i może macie dość?
Nie wiem co robić,
Pomóżcie....

Natalie Malik.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Chapter 7

O boziu to już 7 rozdział....
Ale to leci. ;)

Czytasz = Komentujesz

Zapraszam do czytania.

#################################################################

+18


@Suzie@

łóżko Suzie
Przebudziłam się, gdy moje stopy stały się lodowate. Obróciłam się na drugi bok robiąc z siebie mumię w pościeli. Lekko otworzyłam oczy i przetarłam je dłońmi. Nessa spała po drugiej stronie łóżka. Przykryła się kocem. Pewnie zabrałam jej kołdrę, to bardzo prawdopodobne.
Myślami powróciłam do wczorajszego wieczoru. Vanessa przyszła do mnie na kolację. Później siedziałyśmy i płakałyśmy przy dwóch częściach "Trzy metry nad niebem". Szatynka została u mnie na noc, gdyż jej rodziców nadal nie było, a moja mama dzisiaj nad ranem wyjechała.
Moja mama pracuje w magazynie GQ. Jest fotografem, a teraz musiała jechać na sesję w Cardiff. Często ma jakieś wyjazdy, ale zawsze ma czas dla mnie. Wiem, że wszystko co robi, robi tylko z myślą o nas.
Nie to co tata. Pracuje w telewizji, ale jest kierownikiem jakiegoś działu, nia pamiętam jakiego, bo nigdy się tym nie interesowałam. Zresztą on mną też. Od rozwodu rodziców, czyli od roku rozmawiał ze mną raz. Zadzwonił w święta i złożył mi życzenia. Pieniądze przysyła na moje konto. Przynajmniej są w terminie i nie muszę naciągać mamy na dodatkowe koszty mojego utrzymania. Często robię zakupy do domu, sprzątam albo po prostu zajmuje się domem. Zawsze mi dziękuje i oddaje wydane pieniądze, a ja wydaje je na ubrania.
Wstałam z łóżka tam aby nie obudzić dziewczyny. Usiadła przy biurku i otworzyłam laptopa. Przeglądnęłam facebooka, potem instagrama, a na końcu twittera. W akutalnościach zauważyłam, że całe 1D zaczęło mnie obserwować. Weszlam na konto Malika. popatrzyłam na ostatni post.
' Londyn jest świetny, ale bez ciebie nawet on nie wystarcza. S xoxox'
Odwala mu, totalnie mu odwala. Dlaczego nie może pojąć, że nie chcę być z nim. Zranił mnie, a jeżeli raz coś się popsuło, to drugi raz tego nie skleisz.
Usłyszałam dzwonek do drzwi, dlatego wstałam i poszurałam moimi laczkami. Odkluczyłam każdy zamek i otworzyłam dzrwi.
-Witam, przesyłka dla Suzie Parks.-mężczyzna spojrzał na mnie.
-To ja.
-Prosze i prosze się tutaj podpisać.-wskazał kartkę i podał mi długopis.
Złożyłam czytelny podpis i wzięłam od niego duży bukiet tulipanów.
-Dziękuję i życzę miłego dnia.-mężczyzna odwrócił się i poszedł do samochodu.
Zamknęłam drzwi przekluczając tylko na dolny zamek i weszłam z bukietem do kuchni. Wzięłam wazon i nalałam do niego wody. Ustawiłam w nim bukiet. Znalazłam mały bilecik i otworzyłam go.
'Dziękuję za wspaniałą kawę i życzę miłego dnia. Frank. xoxox'
Wzięłam wazon i poszłam z nim do sypialni. Vanessa jeszcze spała, postawiłam go na biurku, a laptopa zamknęłam. Weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy. Założyłam szlafrok, a na głowie zrobiłam turban z ręcznika. Wróciłam do sypialni i wyszłam z niej. Na przeciwko drzwi od mojego pokoju jest garderoba. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Na trzech ścianach są regały z półkami, szufladami, miejsami na wieszaki oraz w boku duży kosz na brudy. Cała garderoba jest dla mnie, ponieważ mama ma swoją w sypialni.
Jak to dobrze być jedynaczką.
Pomyślałam jak był ubrany mężczyzna z kwiatami oraz czy było mi zimno jak stałam w drzwiach. Nie było chłodno, ale słońca też nie było, więc ubrałam to. Kurtkę zarzuciłam na ramiona, ale jej nie zapinałam.  W uszy włożyłam moje ulubione brązowe wkrętki i wyszłam z garderoby. Zglodniałam, więc w kuchni wzięłam sobie jogurt i wymieszałam go z musli owocowym. Z miską usiadłam na kanapie i oglądałam Discovery.
Spojrzałam na zegarek, dochodziła 7:30. Zjadłam szybko musli i weszłam do sypialni.
Szturchnęłam szatynkę. Przebudziła się.
-Co jest?
-Vanessa, dzisiaj szkoła.-powiedziałam.
-CO?-powiedziała, gdy otworzyła szeroko oczy.
-Ogarnij się, bo musimy jechać do ciebie po rzeczy i do szkoły.
-Ymm...-jej wzrok gdzieś utkwił.-Co to za kwiaty?
-Opowiem ci jak będziemy jechać. Dalej.-krzyknęłam i zaczęłam pakować do torby książki i zeszyty, które leżały na podłodze.
Torbę przewiesiłam przez ramię i wyszłam z pokoju. Ubrałam buty na korytarzu i wzięłam kluczyki oraz telefon w dłonie.
-Wyprowadzę auto, a ty wyjdź przed dom.-krzyknęłam i wyszłam z domu. Z garażu wyjechałam moim Mustangiem, który o dziwo kupił mi tata na 18-ste urodziny. Kochałam to auto. To tak jakby mój własny tatuś. Zgasiłam silnik i weszłam do domu.
Vanessa zakładala swoje buty w których wczoraj przyszła.
-Już idę.-wybiegła z domu.
Zamknęłam drzwi od domu i odwróciłam się. Ness stała przed samochodem.
-Co jest?-zapytałam.
-Masz mustanga.
-No, tylko musiał być cały przerobiony, bo kierownica była po lewej, a teraz jest po prawej.
-Masz mustanga.-powtórzyła.
-I?
-Kobieto, na to auto leci każdy chłopak, który choć trochę zna się na samochodach.
-Co mnie to. Jestem kobietą i kocham mój wózek.-zaśmiałam się.-Wsiadaj i jedziemy.
Usiadła na byłym fotelu kierowcy.
-Skąd go masz?-zapytała gdy wyjechałyśmy już z podjazdu.
-Co mam?
-No te auto.
-Ojciec dał mi je w prezencie na osiemnastkę.
-Masz zajebistych rodziców. Moi powiedzieli, że kupią mi samochód jak skończę dwudziestkę, co jest nie fair, bo Liam już ma.
-A sam je kupił?
-No.
-I tu masz odpowiedź. Zarabiaj, to kupisz sobie auto.-zaśmiałam się.
-Dobra, dobra. A powiesz mi w końcu od kogo były te kwiaty?
-Rano przyniósł je kurier.
-A wiesz od kogo?
-Frank je przysłał.
-Kto?
-Young.
-A to wy jesteście...
-Nie.-zaprzeczyłam wcześniej niż ona dokończyła wypowiedź.-Po prostu byliśmy na kawie wczoraj w centrum.
-Czyli nie byłaś na spotkaniu w tym sklepie.
-Byłam.
-I jak?
-No będę pracować w poniedziałek, środę, czwartek i sobotę rano.
-Sobotę?
-Yeeep.
Na tym nasza krótka rozmowa się zakończyła, jej wystarczyło to co usłyszała, a ja nie zamierzałam jej się zwierzać, przynajmniej na razie.
Punktualnie o 8 byłyśmy pod domem dziewczyny. Ja powiedziałam, że poczekam w samochodzie i tak też zrobiłam. Włączyłam radio. Akurat puścili moją ulubioną piosenkę Rihanny-Rude boy. Wybijałam rytm na kierownicy. Wysiadłam i postanowiłam złożyć dach, bo wyszło słońce. Ta pogoda w Wielkiej Brytanii nieraz dobija.
Vanessa wróciła, gdy ja już złożyłam dach i ponownie siedziałam za kierownicą.
-Dobrze wyglądam?- obróciłą się ubrana w to.
Kiwnęłam głową z delikatnym uśmiechem i założyłam na nos lenonki.
Ledwno usiadła a ja już wyjechałam na jezdnię. Przygazowałam, aż opony pisnęły. Ruszyłyśmy w stronę centrum, aby zdążyć jeszcze kupić kawę.
O 8:30 zajechałyśmy pod szkołę. Po drodze mijałyśmy grupy uczniów w mundurkach. Typowe dla Anglii, ale my na szczęście uczęszczałyśmy do prywatnej szkoły, dzięki czemu nie było tam takiego obowiązku. Jak tylko pomyślę, żeby znów nosić mundurek, tak jak w Bradford to aż mnie trzęsie. Wjechałyśmy powoli na parking. Znalazłam wolne miejsce blisko szkoły. Zgasiłam silnik, zabrałam torbę i kawę. Rozwinęłyśmy szybko dach i zamknęłam samochód. Obie przysiadłyśmy na masce pijąc kawę i obserwując innych uczniów, którzy wścibsko patrzyli na mnie i na szatynkę.
-Patrz kto jest na parkingu.-Vanessa szturchnęła mnie w ramię.
Spojrzałam w kierunku, który mi wskazała. Przy czerwonym mustangu stał oparty Francisco i patrzył na nas, gdy zauważył, że obie patrzymy na niego pomachał do nas. Nagle pożegnał się z kumplem i ruszył w naszym kierunku.
-Witam.-uśmiechnął się do Pauli i spojrzał na mnie. Obszedł auto i stanął przed nami.
-Czyja bryczka?-popatrzył.
-Napewno nie moja, ja dostanę na 20 urodziny.-Nessa westchnęła.
-Czyli twoja Suzie.-popatrzył na mnie.
-Może i moja. Co ci do tego?
-Wiesz, mam taki sam.
-Nie.
-Jak nie? Obejrzyj się.
-Chciałbyś mieć taki sam, ale ja mam lepszy.-drażniłam się z nim, a jemu to się podobało. Szczerze? Mnie też.
-Skąd możesz to wiedzieć.
-Bo wiem, że nikt nie ma takiego jak ja.
-Ja sam go odrestaurowałem.-spojrzał mi w oczy.- A ty?
-Ojciec kupił go od kierowcy wyścigowego. Mam podrasowany silnik i wyciagam setkę w kilka sekund.
-Ścigasz się?-podszedł bliżej.
-Zależy z kim.-prychnęłam.
-Ty i ja. Wieczorem?
-Mam plany na wieczór.-burknęłam.
-To je przełóż.-odgarnął kosmyk moich włosów z twarzy i schował za ucho.
-Nie.
-Super.-uśmiechnął się.- Będę czekał o 22 przy starej fabryce Forda.
-A ja nie przyjadę.-powiedziałam.
-Myślę, że zmienisz zdanie.-zaśmiał się i odsunął się ode mnie.
-Pa Vanessa.-kiwnął ręką i wrócił do samochodu. Miał opuszczony dach, wskoczył do niego i objechał cały parking. Stanął przy nas.
-Do zobaczenia Suzie.-uśmiechnął się tak jak nad jeziorem i uniósł swoje czekoladowe oczy na mnie. Kolana mi zmiękły. Oparłam się ręką o samochód. Inaczej musieliby wzywać karetkę.
-Mi się wydaje, że on na ciebie leci.-powiedziała, gdy nie było go już na parkingu.
-Wydaje ci się.-mruknęłam i obie ruszyłyśmy do szkoły.

Całe cztery lekcje myślałam tylko i wyłącznie o jego ustach, które były tak blisko mnie. Wystarczyło, żebym uniosła głowę, a mogłabym je musnąć. Pamiętam ich kolor. Malinowy. Ich kształt. Pełne i zapewne miękkie w dotyku. Pamiętam ich rysy, które dokładnie widziałam. Ale nie znam ich smaku. Nie znam ich dotyku.
-Pani Parks!-nauczyciel uderzył kijem w moją ławkę.- Może nam pani powiedzieć, gdzie pani dryfowała?
-W chmurach.-odpowiedziałam.
-Mhm. A z jaką prędkością poruszają się chmury?
-Nie wiem.
-Nie wie pani? A co innego mogła pani robić w chmurach na lekcji fizyki?
-Sprawdzałam ich miękkość.
-Miękkość powiada pani. Skoro tak wciągnęły panią badania to proszę napisać pracę na temat chmur, ale musi być ona związana z fizyką, bo inaczej będzie miała pani kłopoty.
-Dobrze.
-Czekam do przyszłego tygodnia. No dobrze, na czym skończyliśmy...
Ugh... Kolejna praca do napisania. Robi się ciepło, a ja muszę robić kolejną pracę. Że też musiałam przeprowadzić się tutaj na drugi semestr. No ale nic.
Ciekawe czemu Frank chce się ścigać. Byłam najlepszym kierowcą w naszych ulicznych wyścigach w Bradford. Zayn nauczył mnie jeździć tym mustangiem. On pokazał mi jak dobrze zmieniać biegi, aby nie tracić czasu. Pamiętam jak jeździłam z nim. Potem, gdy on wyjechał sama zaczęłam się ścigać. Byłam najlepsza. A wszystko dzięki niemu.
Pamiętam nasze schadzki na tylnych siedzeniach, chcąc nie chcąc to tam straciłam z nim dziewictwo. Może nie jest to najromantyczniejsze miejce, ale kocham go, a on kochał mnie. To się liczyło.
Byłam głupia i tyle.
Tak to jest z pierwszą miłością.
Nagle zadzwonił dzwonek, złapałam zeszyty i wyszłam z sali. Nessa stała oparta o szafki.
-Co jest?-spytałam.
-Nic, czekałam a tobą.
-Co masz na lunch?-spojrzała na mnie.
-Nic.
-Ja też, dlatego zadzwoniłam do Louisa i przywiezie nam jedzenie.-uśmiechnęła się.
-Yyym, no dobra.
-Witam moje drogie.-Styles stanął przed nami z tym swoim uśmiechem i dołeczkami na które leci większość dziewczyn w tej szkole.
-Taaa, daruj sobie.-zaśmiałam się. Stanął obok nas i we trójkę wyszliśmy przed budynek szkoły.
-Ale wy niegrzeczne...-pogroził palcem.
-Mhm, a ty to aniołek?-szatynka objechała go spojrzeniem.
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi.-oburzył się.-A z ciebie to niezłe ziółko.-uśmiechnął się w moją stronę.
-O co ci chodzi?-usiedliśmy na ławkach.
-O lekcję fizyki?
-Przecież ty nie jesteś ze mną na tych zajęciach.
-Ale mam sposoby żeby się dowiedzieć.
-Śledzisz mnie Harry?-spojrzałam w jego zielone tęczówki.
-Ja? Skądże...-zaśmiał się z sarkazmem.
Nie chciałam ciągnął dalej tej gadki, więc wyciągnęłam telefon. W sumie wzięłam go w dobrym momencie, gdyż pojawiło się zdjęcie mojej mamy. Odebrałam połączenie i odeszłam na kilka kroków od nich.
-Hej słoneczko. Jak się czujesz?
-Dobrze mamuś, a ty? Kiedy wracasz?
-Teraz mam przerwę, ale myślę że wieczorem powinnam być w domu.
-Zrobię nam coś do jedzenia.
-Super, kocham cię złotko. Napiszę ci za godzinkę czy faktycznie dzisiaj będę.
-Ok.
-Kocham cię i do zobaczenia.
-Też cię kocham, pa.
Wróciłam do stolika, a w tym samym momencie podjechał samochód chłopaków. Najpierwsz wysiadł Lou, który był pasażerem, a kierowcą okazał się Zayn.
Wyszukałam w torebce paczkę papierosów i wyciągnęłam jedną. Odpaliłam ją i zaciągnęłam się dymem.
-Cześć Suzie, witaj kochanie.-brunet podszedł do dziewczyny i pocałował ją.
-Siemka.-mruknął mulat.
Kiwnęłam głową ponownie wciągając dym.
-Suzie kończymy dzisiaj ten projekt?-Styles popatrzył na mnie.
-Jasne, wpadnij o 16.
-Dobra, kupię dodatki do makiety i przyjdę.
-Spoko. Rzuciłam szlugę pod buta i zmiażdżyłam go podeszwą.
Usiadłam na przeciwko zakochańców i lokowatego. Wzięłam jedną paczkę i jak się okazało w środku był cheeseburger z mc'Donalda. Uśmiechnęłam się i zaczęłam go jeść.
-Jak szkoła?-zapytał Malik siadając obok mnie.
-Mnie pytasz?-zdzwiłam się, gdy jego spojrzenie było skierowane na mnie.
-Mhm.
-Super, zajebioza. W sumie muszę robić dodatkową pracę, ale jest git.-powiedziałam to tak sarkastycznie, że musiał to zrozumieć, bo się zaśmiał.
-Twoja mama dzisiaj wraca?-szatynka spojrzała na mnie.
-Chyba jo, ale jeszcze mi napisze.
-Więc siedzisz w domu?
-Mhm. Muszę zrobić tą makietę z tym durniem i jutro mam sprawdzian z matematyki.
-To zło.-skomentowała.
-No.
Dokończyłam mój posiłek i popiłam wodą.

Lekcje w końcu dobiegły końca i czekałam za Vanessą w aucie.
Usłyszałam dźwięk wiadomości. Szybko wyciągnęłam telefon z myślą, że to mama. Zdziwiłam się widząc dwie wiadomości. Jedna od mamy, a druga od nieznajomego numeru.
Odczytałam najpierw od rodzicielki.
'Przepraszam skarbie, ale będę dopiero jutro w południe. Spotkamy się po twoich lekcjach, dobrze? Mum. '
szybko odpisałam: ' Jasne, i tak mam dzisiaj naukę. Pa. '
Włączyłam drugą wiadomość.
' Siemka, jakie plany na wieczór? Niall. '
' Nauka... Ugh. Suzie. '-odpisałam i dlugo nie musiałam czekać na odpowiedź
' Wpadnę o 8 z pizzą na kolację, ja stawiam. :) Niall. '
' Mam plany. ' mimowolnie uśmiechnęłam się na myśl o spotkaniu z Frankiem.
' Szkoda ;( '
' Innym razem. ;d '
Położyłam urządzenie na desce rozdzielczej i w tym samym momencie szatynka wsiadła do środka.
-Wiesz co, ten twój samochód jest fajny, ale ma tylko dwa siedzenia.
-Vanessa, czy ja już ci nie mówiłam, że to samochód wyścigowy.
-Dupa, sra i jedzie.-skomentowała i włączyła radio.
Odwiozłam dziewczynę do domu i sama wróciłam do mojego nowego mieszkania.
Nadal nie przyzwyczaiłam się do tego domu. Jest taki inny. W tamtym miałam pełno wspomnień, a ten był dla mnie jakiś taki obcy. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zrobiłam sobie tosty na obiad i zaparzyłam herbaty. Zjadłam posiłek i odniosłam talerze.
Usłyszałam dzwonek do drzwi. Popatrzyłam na zegarek na ręce i była dopiero 14. Harry miał przyjść za dwie godziny.
Poszłam do drzwi frontowych i otworzyłam je.
Chłopak obrócił się do mnie przodem i popatrzył w moje tęczówki.
-Suzie, ja tęsknię.-wypowiedział.
-Pieprzyć to.-powiedziałam.
Wciągnęłam go za ubrania do środka i pocałowałam go. Szybko zamknęłam za nami drzwi. Chłopak momentalnie odwzajemnił pieszczoty. Momentalnie cała nasza garderoba znalazła się na podłodze. On w samych bokserkach, a ja w bieliźnie. Pochłonięci całowaniem i poznawaniem naszych ciał odbijaliśmy się od ścian, w końcu trafiliśmy do mojego pokoju. Rzuciliśy się na łóżko. Chłopak całował moją szyję i powoli zjeżdżał coraz niżej.
Otworzyłam oczy.
Co ja kurwa wyrabiam?
1/4 mojego mózgu kazała mi przestać, ale cała reszta chciała znów mu się oddać.
Pociagnęłam jego włosy, spojrzał na mnie, a ja pocałowałam go. Poczułam jego uśmiech.
Ściągnęłam jekgo bokserki, a on zwinnie zdjął moją bieliznę.
Leżałam przed nim totalnie naga. Założył gumkę i delikatnie wszedł we mnie. Ustami pieścił moje sutki, co jak zawsze sprawia mi przyjemność.
On dokładnie wiedział co i jak ma robić, więc nie musiałam dawać mu żadnych wskazówek, aby mnie zadowolić. Obróciliśmy się i teraz ja przejęłam inicjatywę.
Doszliśmy w tym samym moemncie, ja szczytując czułam żar ciepła rozsadzający moje ciało, a on wykrzyczał moje imię.
Opadłam obok niego na łóżko. Gdy mój oddech się ustatkował wstałam z łóżka i zaczęłam zakładać moją bieliznę. Chłopak wstał i wyrzucił prezerwatywę. Podszedł do mnie i przytulił mnie, lecz ja wysmyknęłam się z jego uścisku.
-Suzz...
-Moje uczucia się nie zmieniły.
-To nic dla ciebie nie znaczyło?-popatrzył na mnie tym smutnym wzrokiem.
-To tylko seks.
-Nie wierzę.
-Więc uwierz. Ubierz się i wyjdź.
Chłopak posłusznie zrobił o co poprosiłam. Po chwili usłyszałam jak drzwi wejściowe zamykają się w hukiem.
Wyszłam z pokoju. Zebrałam moje ubrania i weszłam do garderoby.
Oparłam się o drzwi. Położyłam palec na ustach. Czułam na nich jeszcze smak i dotyk usta Zayna.

_______________

Tak jak pisałam, w tym rozdziale dużo się dzieje.
Tak samo będzie w następnych rozdziałach, więc czytajcie.
Przepraszam za błędy i literówki.;)

1. Czy Suzie spotkała się z Frankiem?
2. Jak oceniacie jej zachowanie względem Zayna?
3. Jakim jednym słowem byście ją opisali?
4. Czy ona i Vanessa się zaprzyjaźnią?
5. Czy Zayn będzie o nią walczył?

Takie tam pytanka.
Dziękuję, że jesteście ze mną.

+6 komentrzy=NN

Natalie Malik.<3

piątek, 16 sierpnia 2013

Chapter 6


+18
@Vanessa@
Siedzieliśmy na kanapach, aż przed dziesiątą Harry i Suzie pojechali do niej, aby zrobić jakieś zadanie na chemię. Chłopacy też zebrali się do siebie, ale Lou został.
-Nie musisz ze mną zostawać.-mruknęłam mu przytulając się do jego torsu.
-A może ja chcę.-zaśmiał się. Na jego twarz widoczny był kilkudniowy zarost.
-Ubiorę się i pojedziemy do was, ok? Nie chcę siedzieć w tym domu.
-Dobrze skarbie.-pocałował mnie z uczuciem jakiego potrzebowałam, aby normalnie funkcjonować.
Bez większych oporów pobiegłam na górę. Gdy zamknęłam drzwi od sypialni oparłam się o nie i przygryzłam wargę na same wspomnienia poprzedniej nocy.


-Jeżeli nie chcesz, ja poczekam.-podniosłam moje ciało i przybliżyłam usta do jego ucha. Przygryzłam delikatnie płatek.
-Chcę cię, teraz.-wymruczałam, a on zadowolony zaczął pieścić moje ciało. Czułam jak sutki pod stanikiem twardnieją.
Louis jedną dłonią odpiął mój stanik. Gdy przyssał się do piersi jęknęłam z rozkoszy, co go ucieszyło. Nie przestawał. Moje palce przeczesywały jego włosy, które delikatnie ciągnęłam.
Gdy czułam, że również on jest gotowy odpięłam jego spodnie, a on zsunął je, a zaraz po tym bokserki.
Przysunęłam jego głowę do mnie i złączyłam nasze wargi w pocałunku. Oczywiście on to odwzajemnił.
Poczułam jak jago członek napiera na moją kobiecość. Niby brałam pigułki, ale już dawno temu przyrzekłam sobie coś i nie zamierzałam rezygnować z tego nawet dla niego.
-Gumka.-upomniałam chłopaka. Wyciągnął jedną z kieszeni jego spodni i założył na penisa.
Ponownie przciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Chłopak odwzajemnił pieszczotę. Poczułam jak delikatnie wsuwa się we mnie. Poczułam ból, żar gorąca rozlewający się po moim ciele i nieopisaną radość. Gdy jęknęłam chłopak wsunął języ do moich ust. Poczułam koniuszek jęgo języka, który pieścił moje podniebienie. Podobało mi się to i nie chciałam, aby przestawał.
Nie będę ukrywać, że jestem dziewicą, bo nigdy wcześniej nie miałam poważnego związku. Były to raczej krótkie znajomości.
Louis zaczął poruszać się rytmicznie, ale powoli.
-Boli...-szepnęłam.
On natychmiast przytulił mnie swoimi ramionami. Poczułam się bezpiecznie, wiedziałam, że on mnie nie skrzywdzi. Przygryzł delikatnie skórę za moim uchem ssąc ją.
-Pomyśl o czymś przyjemnym, ból minie.-wyszeptał do mojego ucha.
On wiedział co robi, zaufałam mu. Jego usta wędrowały po mojej szyi i ramieniu zostawiając ślady pocałunków i pieszczot. Skupiłam się tylko na tym oraz jakie szczęście daje mi jedna osoba. Ból dokuczał mi przez jakiś czas, ale gdy chłopak zaczął przyspieszać zmieniło się to w rozkosz. Miałam dosyć jego guzdrania, chciałam w końcu dojść i zakończyć cierpienie jakie zadawał mój oragniazm domagający się więcej.
-Louis....-popatrzyłam w jego szaro-zielone oczy.- Szybciej.-poprosiłam, a chłopak z wielkim uśmiechem na tawarzy nie wahał się ani sekundy, czy spełnić moją prośbę.
Doszłam pierwsza, a chłopak chwilę po mnie. Poruszył biodrami kilka razy, aż w końcu opadł na moje ciało. Złączyliśmy nasze usta. Pochłębiliśmy pocałunek. W końcu chłopak wstał, wyrzucił w łazience prezerwatywę i wrócił do mnie. Oboje położyliśmy się pod kołdrą. Louis objął moją talię i przysunął do siebie. Leżeliśmy na łyżeczkę, czułam jego oddech na moim ramieniu. Nagle przeszedł mnie dreszcz.
-Jestem tutaj.-szepnął i pocałował zagłębienie w szyi.
-Nie zostawiaj mnie.-poprosiłam.
-Nigdy.-przyrzekł.
Całkowicie i bezgranicznie mu zaufałam.

Ruszyłam do łazienki. Zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania i weszłam pod prysznic. Zaczęłam rozmyślać jak to będzie czekać na niego kilka miesięcy, gdy wyjadą w trasę. Nie wiem czy sobie poradzę. Strumień wody ozębiał moją skórę, ale nadal stałam pod prysznicem. Wodę wyłączyłam dopiero, gdy zaczęłam dygotać z zimna. Owinęłam ciało ręcznikiem, Włosy, które miałam wilgotne od pary spięłam w małą kitkę. Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać ubrań. W końcu wybrałam ciuchy. Wróciłam do sypialni. Zruciałam ręcznik. Moje ciało dostatecznie wyschło. Wciągnęłam bieliznę i założyłam to. Włosy rozpuściłam. Nie musiałam ich zbytnio układać ze względu na długość. Nałożyłam czapkę nanie i weszlam do łazienki. Delikatnie podkręciłam rzęsy tuszem i zeszłam na dół. W salonie nikogo nie było, więc poszłam do kuchni.
Louis zajadał kanapkę z masłem orzechowym i popijał colą.
-Nie wolno tak jeść.
-Dobra, dobra.-machnął ręką.-Gotowa?
-Już, chwilkę.
Z szafy na dole wyjęłam moją ulubioną torbę skórzaną, wrzuciłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
-Louis!-krzyknęłam stojąc przy drzwiach i wciągając moje motocyklowe buty.
-Jestem.-uśmiechnął się.
-No to chodź.-kiwnęłam ręką.
Zamknęłam za nami drzwi. Wyszliśmy na chodnik. Brunet splótł nasze palce.
Nie zamówiliśmy taksówki. Naszła nas ochota na spacer. Długi spacer, bo ja mieszkałam około dziesięciu kilometrów od chłopaków.
Po drodze oczywiście kilka razy stawaliśmy, bo fanki prosiły Lou o zdjęcie. On ma dobre serce, dlatego nigdy nie odmawia.
Szliśmy dalej olewając paparazzi, którzy już za nami szli i cykali zdjęcia.
Gdy szliśmy po kolejnych zdjęciach nie złapałam jego dłoni, ale on sięgnął po moją. Odruchowo ją odsunęłam. Spojrzał na mnie.
-Co jest?-popatrzył mi w oczy.
-Paparazzi.
-I?
-I będziesz miał problemy.
-Mam to gdzieś, jestem z tobą szczęśliwy i nie zamierzam ukrywać tego.-uśmiechnął się i splótł nasze palce po czym delikatnie musnął moje wargi.
-Mają to, czego chcieli.-dodał z uśmiechem.
Faktycznie, paparazzi jakby się zmyli. Mieli nasze zdjęcia, więc teraz jak najszybciej musieli je opublikować.
W końcu doszliśmy do domu zespołu. Weszliśmy do środka, lecz tam zastała nas cisza.
W salonie nie było nikogo, w kuchni też.
-To co robimy?-Louis popatrzył na mnie przytulając do siebie.
Ułożyłam dłoń na jego torsie.
-Co powiesz na lunch?-popatrzyłam na niego.
-Nandos?
-Jasne.
-Zmienię ubiór i możemy iść.-zaśmiał się i uciekł na górę.
Salon jak to salon. U chłopców były dwie duże kanapy, niski okrągły stolik. Na ścianie zawieszono wielką plazmę, a pod nią był kominek. Na środku pokoju leżał wielki dywan. Wszystko było zgodnie w jasnych kolorach z brązem i beżem.
Położyłam się na jednej z kanap i włączyłam plazmę. Popatrzyłam na ściany i zauważyłam, że chłopcy powiesili duzy obraz nad jednym z nich. Dziwnie to wyglądało, bo na pierwszy rzut oka wydawało się, że jest to kolejne pomieszczenie.
Żartownisie.
Po chwili usłyszałam, że ktoś zbiega po schodach na dół.
-Siemka.-Zayn podszedł do mnie i położył się na drugiej kanapie.
-Co tu robi ten obraz?-zapytałam z ciekawością.
-Fajny, nie?
-Nie.
-Mnie się podoba. A ty czekasz za Louisem?
-Yeeep.
-Gdzie idziecie?
-Do Nandos na lunch. Może wejdziemy do jakiegoś sklepu, nie wiem.
-Mhm...
-A ty?
-Co ja?
-Co będziesz robił?
-Nie wiem. Jak wróci Niall to może pogramy albo gdzieś wyjdziemy. Sam nie wiem.
-Do dupy jak nie masz co robić, nie?
-Nooo.-potwierdził.
-Van, idziemy?-Lou popatrzył na mnie stojąc na ostatnim schodku do salonu.
-Mhm. Narka Malik.-powiedziałam i podeszłam do mojego chłopaka.
Złapał mnie za rękę i wyszlismy z domu. Ja stanęłam na podjeździe, a Tommo wyjechał swoim samochodem. Popisowo musiał przygazować, bo by nie wytrzymał. Louis kocha szybkie samochody, ale nie lubi się ścigać. Ja też mam słabość do takich aut, więc uwielbiam z nim jeździć.
Wsiadłam do jego mercedesa. Nie zdążyłam zapiąć pasa, a my już wyjechaliśmy z podjazdu. Ruszyliśmy w stronę centrum. Louis dokładnie wiedział, że będę chciała wejść do kilku sklepów. On pewnie też ma w tym jakiś cel lub plan, bo nie lubi chodzić po sklepach.
Zaparkowaliśmy na płatnym parkingu i szybko weszliśmy do budynku, gdyż zaczęło padać.
Tak, typowa pogoda dla Londynu. Rano słońce, teraz deszcz. W środku od razu udaliśmy się do Nandos. Znaleźliśmy stolik w rodu lokalu, gdzie widziało nas mniej ludzi. Zajęliśmy miejsca obok siebie na tapczanie. Podeszłą kelnerka. Spojrzała na nas i otworzyła buzię, ale nic nie powiedziała.
-Chcesz nas obsłużyć?-brunet popatrzył na nią.
-Ymmm, tak. Co podać?-popatrzyła na kartkę a potem na nas.
-Ja wezmę spagetti i colę.
-A ja poproszę nuggetsy z frytkami i wodę mineralną z cytryną.
-Jasne, zaraz podam.-odwróciła się i postawiła nogę do przodu, ale cofnęła się.
-Przepraszam, ale ty jesteś Louis z One Direction?
-Tak, to ja.
-Miło, że nas odwiedziłeś. Chciałbyś podpisać się na ścianie gości?-spojrzała na nas.
-Chętnie.
-To może najpierw zjedźcie, a potem to załatwimy.
-Byłoby genialnie.-Lou uśmiechnął się do niej, a dziewczyna zniknęła za drzwiami.

Gdy mój chłopak poprosił o rachunek podeszła szefowa lokalu.
-Witam, mam nadzieję, że smakowało państwu jedzenie.
-Tak, dziękujemy bardzo.
-Ja dziękuję za odwiedzenie nas i zapraszamy częściej.
-Jasne, chętnie wrócimy, prawda kochanie?-spojrzał na mnie, a ja się zarumieniłam. Nie byłam nikim ważnym, żeby wtrącać się w ich rozmowę.
-Mhm. Było pyszne.-potwierdziłam.
-Mógłby się pan podpisać na ścianie gości oraz zrobić zdjęcie z obsługą?
-Chętnie.
-Tak, proszę za mną.
Patrzyłam jak Lou podpisuje się, a potem zrobiłam mu fotkę koło tego podpisu na moim i'Phonie.
-To może ja zrobię zdjęcie.
-Nie, chodź koło nas.-Lou pociągnął mnie do siebie. Stanęłam niepewnie. Cała obsługa stanęła wokół. Jakaś kobieta zrobiła trzy zdjęcia.
-Dziękujemy bardzo.-szegowa podziękowała nam i oboje wyszliśmy z lokalu.
-To gdzie teraz?-popatrzył na mnie brunet łapiąc moją dłoń.
-Zakupy.-zaśmiałam się.
-Po co?-westchnął.
-Mam lepszy pomysł.-pociągnęłam go za sobą do salonu tatuażu.
-Co ty robisz?-popatrzył na mnie.
-Chcę tatuaż.-uśmiechnęłam się.

Gdy po ponad godzinie wyszlismy ze studia byłam zmęczona.
-Jedźmy do domu.-poprosiłam przytulając się do jego ramienia.
-Jeszcze tylko wejdziemy do jednego miejsca.
Szliśmy wzdłuż butików, aż doszliśmy do sklepu z fullcapami i snapbackami. Ja usiadłam na ławce, a brunet wszedł do środka.
-Chwilkę.-powiedział i wszedl do środka. Rozglądałam się i obserwowałam ludzi, którzy szli we własnych kierunkach nie patrząc na otaczającą nasz szarą rzeczywitość. Ludzie tak wiele nie zauważali i żyli w pośpiechu zupełnie nie zauważając tych małych drobiazgów, które tworzyły ich życie lepszym, piękniejszym.
-A ty co tam siedzisz?-brunetka usiadła obok mnie. Na sobie miała to.
-Czekam za Lou. A ty co tu robisz?
-Byłam na rozmowie z szefową tamtego sklepu 'Project' no i kupiłam kolczyki przy okazji.
-Jakie kolczyki? Pokaż.-wyciągnęła kilka kolczyków.
-To nie jest do uszu.-zauważyłam.
-No nie.
-A gdzie?-popatrzyłam zdezorientowana.
-Tutaj.-pokazała mi dwa kolczyki.
-Wow. Fajnie to wygląda. Bolało?
-Jak cholera, ale było warto.
-Kiedy ty to zrobiłaś?
-Jakieś sześć miesięcy temu.
-Ahh.
-A ty co masz na szyi? Stało się coś?-zerknęła.
-Nie, zrobiłam sobie tatuaż.
-Pokaż..
-Nie, zobaczysz jak będę mogła ściągnąc opatrunek.
-No dobra. A ty z Paulą wpadniecie do mnie na kolację? O 18.
-Ja tak, ale Paula wyjeżdża i nie może.
-No ok. To do zobaczenia.-wstała z ławki.
-Cześć Suzie.-Lou popatrzył na brunetkę i momentalnie jego mina się zmieniła.-Co ty masz na...-pokazł palcem na swoje obojczyki.
-Kolczyki Louis, tak to się nazywa.-zaśmiała się.
-Ja lecę, narka.-brunetka zniknęła nam w tłumie.
-Powiedz, że ty czegoś takiego nie zrobisz.-poprosił.
-Nie.
-Ufff, ulżyło mi.
-Dobra, chodźmy do domu, bo zbyt dużo zmian jak na dzisiaj.-zaśmiałam się i oboje wyszliśmy przed budynek, gdzie było pełno paparazzi.

_________

Przepraszam za błędy i literówki.
Ten rozdział wyszedł sama nie wiem jaki, ale rozdział 7 będzie przełomem. Poznacie główną bohaterkę z zupełnie innej strony.
Także, zapraszam do czytania i  będę wdzięczna jeżeli polecicie to opowiadanie.


Zauważyłam, że jest mało wejść i obserwatorów co troszkę mnie dołuje. 
 Czy to opowiadanie jest gorsze od poprzednich?
Pomóżcie...


Dziękuję stałym czytelnikom, którzy zawsze mnie wspierają. Dziękuję wam za to.

Kocham tą nową piosenkę, czekam na całą wersję. ;)



+ 6 komentarzy = NN


Natalie Malik.<3

wtorek, 13 sierpnia 2013

Chapter 5

@Paula@
Przebudziłam się w nocy i zauważyłam, że Suzz śpi na fotelu okryta kocem, a Zayna nie ma w pokoju.
Popatrzyłam na zegar.
5:36
No zajebioza. Teraz nie usnę.
Z sacharą poszłam do kuchni. Wyjęłam szklankę i nalałam sobie wody.
-Też nie śpisz?-aż wzdrygnęłam sie na czyjś głos.
Gdy odwróciłam się zauważyłam, że większość postaci jest w cieniu, ale jego twarz oświetlały pierwsze promienie słońca.
-Jak widać nie.
-Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć.
-Nic się nie stało.-uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego przy stole.
-A ty co tutaj robisz?
-Siedzę, myślę i się nudzę.-wymamrotał.
-Taaa, myślicielu. Ja idę się położyć choć na chwilę.
-A ja chyba pójdę pobiegać.-wstał powoli, aby nie robić hałasu.
-W sumie to niezła myśl. Mogę się dołączyć?-popatrzyłam na niego.
-Jasne.
-Poczekaj, założe coś innego niż to i wracam.
-Ok.
Pobiegłam na górę i weszłam do garedroby Van przez korytarz, aby nie przeszkadzać parze. Wyszukałam jakieś ubranie i weszłam do toalety. Oddałam moczy, zmieniłam bieliznę i włożyłam na siebie to. Schowałam sznurówki moich Air Maxów i zbiegłam pocichu na dół. Zayn nadal siedział w kuchni.
-Możemy iść.
Wstał bez odpowiedzi i wyszliśmy z domu.
-Pójdziemy do mnie i się przebiorę, ok?
-Jasne, w sumie to dobrze bo chciałam z tobą o czymś pogadać.
-Ze mną?-uniósł brwi ze zdziwienia.
-Tak. Wiesz, bo ja wiem, że ciebie i Suzie coś łączyło, ale nie wiem co.
-I chcesz, żebym ci powiedział?-bardziej stwierdził niż zapytał. Kiwnęłam głową.
-Jeżeli Suzz będzie chciała to powie ci. Ja mogę tylko nadmienić, że byliśmy parą, ale w ukryciu.
-Czyli wy...
-Byliśmy parą. Tyle powinno ci wystarczyć.-dokończył nerwowo zdanie.
Szliśmy kolejne dziesięć minut drogi w ciszy.
-Kochasz ją?
Zarumienił się, ale widać było te place na jego policzkach z kilometra, gdyż słońce powoli wschodziło.
-Ok, już wiem. Nie musiałeś odpowiadać.-uśmiechnęłam się na samą myśl, że Suzie może nie być z Niallem.
Ufff...
Kamień spadł mi z serca.
Weszliśmy do domu zespołu.
-Poczekam w salonie.-powiedziałam, a Malik kiwnął głową i pobiegł na piętro.
Usiadłam na kanpie i włączyłam Tv, które i tak po chwili wyłączyłam. Same relacje o giełdach i inne bzdety. To nie dla mnie.
Wyciągnęłam telefon, który był w spodniach i weszłam na twittera.
Obczaiłam nowego posta Suzie: " Ludzie myślą, że bardzo się zmienili przez rok. Ale ja stoję w miejscu i nie wiem co robić. :( "
Ona chyba też czuje coś do Zayna.
Teraz, kiedy ona potrzebuje przyjaciółki ja muszę wszystko popsuć, muszę im powiedzieć to, czego na pewno nie chcą słyszeć. Boże, jakie życie jest niesprawiedzliwe.
-Jestem.-Malik podszedł do kanapy.
Wstałam, a on szedł przede mną. Zmierzyłam go. On również miał szare dresy, do tego biały T-shirt oraz granatową bluzę Nike. Na stopach też miał Air Maxy, tyle, że granatowo białe.
Wyszliśmy przed dom. Przy bramce wytyczyliśmy sobie szlak. Zaczęliśmy biec truchcikiem. Biegliśmy w ciszy. Ale ta cisza nie była niezręczna, wręcz oboje jej potrzebowaliśmy.

Do domu Ness wróciliśmy po 7 rano.
Wszyscy już chodzili po domu. Ja odnalazłam przyjaciółki, pożegnałam się z nimi, zabrałam swoje ubrania.
-Ale czemu musisz już iść do domu?-Van popatrzyła na mnie.?
-Wyjeżdżam, ale wrócę na weekend. Spiszemy się, ok?-popatrzyłam na nie.
-No dobra.-odparła.
-Trzymajcie się.-pokiwałam wszystkim i wyszłam z domu mojej przyjaciółki. Szłam wzdług Meanvile Road i skręciłam w prawo. Jakieś piętnaście domów dalej po lewej stronie zauważyłam mój domek. Wolnym krokiem i krętą ścieżką doszłam do drzwi. Otworzyłam je.
Cisza, błoga cisza panowałam w całym domu. Torbę z ubraniami położyłam przy schodach i ruszułam do salonu.  Gdy przekroczyłam próg tego pomieszczenia zauważyłam moją mamę jak piecze omlety z warzywami. Oparłam moje ręce na blacie i spojrzałam na rodzicielkę.
-Witaj kochanie. Jak się spało?
-Dobrze, tylko późno poszłyśmy spać i jestem zmęczona.-odparłam przeciągając się.
-Biegałaś?
-Mhm. A David już wstał?
-Nie, budziłam go, ale chyba nawet palcem nie tknął.
-Ciekawe czy pomoże mu zmiana klimatu.-zaśmiałam się przypominając sobie mojego braciszka.
-Jak przyjęli to twoi przyjaciele?
-Nijak, jeszcze im nie powiedziałam.
-Paula...-usłyszałam ten jej pretensjonalny ton.
-Powiem im to gdy wrócimy. Zaprosiłam ich do mnie.
-My z tatą wyjeżdżamy w weekend, więc zostaniesz z Davidem. Tylko ja was proszę, nie roznieście tego domu, bo już podpisaliśmy umowę sprzedaży.
-Dobrze.-uśmiechnęłam się do niej.
Mimo swojego wieku i wychowania dwójki dzieci moja mama trzymała się znakomicie.
-Idę po te zwłoki na górze.
-Dobrze, tylko bądź cicho, tata śpi, bo wrócił późno.
-Dobrze mamuś.
Ruszyłam tam skąd przyszłam, złapałam mój 'bagaż' i weszłam na piętro. Weszłam do mojej sypialni. Trobę rzuciłam na łóżko. Ściagnęłam przepocone dresy po bieganiu i stanęłam przed szafą w samej bieliźnie.
Wyciągnęłam moje ulubione rzeczy i skompletowałam strój na podróż.
Ubrałam to. Zawiązałam koka i przyozdobiłam go czarną przepaską.
Do kieszeni wrzuciłam telefon i mp4. Zapukałam do pokoju tego grzyba, ale nikt nie otworzył, więc weszłam.
Tak jak myślałam on spał. Usiadłam na łóżku i przytuliłam go od tyłu na tak zwaną łyżeczkę. Na początku nie przeszkadzało mu to, aż w końcu wiercił się i obrócił w moją stronę. Otworzył swoje brązowe oczy i popatrzył na mnie.
-Naprawdę?
-Tak.-powiedziała ze śmiechem.-Wstawaj.-położyłam się na wznak kładąc donie pod głową.
-Już?-popatrzył.
-Mhm.
-A co jest na śniadanie?
-Mama robi omlety.-uśmiechnęłam się.
-Te swoje z warzywami?
-Dokładnie te.-popatrzyłam jak w końcu z ociąganiem wstaje z łóżka.
-Powiedziałaś już znajomym, że się wyprowadzamy?
-Nie, ale zrobię to jak wrócimy. Rodzice wyjeżdżają na weekend, więc zaprosiłam ich tutaj.
-A ja?
-A ty możesz siedzieć z nami lub wyjść.-uśmiechnęłam się.
-Super.-zaśmiał się.-Będę waszą przyzwoitką.
Brat Pauli - David
-Ale zabawne.-zachihotałam sarkastycznie.-Ubieraj się i złaź.
-Pomożesz??-popatrzył na mnie gdy wstawałam z łóżka.
Weszłam do jego 'garderoby', którą zrobił za ścianą łóżka i wybrałam dla niego ubranie.
-Idź i zaraz na dół.-powiedziała i wyszłam z jego sypialni. Zeszłam do jadalni, a David dołączył do mnie jakieś piętnaście minut później. Ja już jadłam moje śniadanie, a on zaczynał.
-Jedzcie i posprzątajcie potem, a ja pójdę się uszykować.
Mama i David jadą ze mną do Liverpool'u na sesję, a tata zostaje tutaj. Nie może z nami jechać, choć pewnie chciałby.
Nasza rodzina jest ze sobą bardzo zżyta. Tata kiedyś grał w zespole, ale potem każdy z nich założył własne rodziny i grupa się rozpadła. Gdy urodził się David rodzice wzięli ślub, tata zaczął pracować dla Simona Cowella. Dwa lata później urodziłam się ja i tak już zostało. Nasza wspaniała czwórka.
Rozmawiamy ze sobą otwarcie, za co kocham moich rodziców. Oni byli młodzi, gdy się zeszli, ale są już ze sobą 22 lata. Między nimi i mną oraz Davidem jest przyjaźń i możemy ze sobą rozmawiać jak z rodzeństwem. Właśnie za to kocham moich rodziców, są wspaniali i dokładnie wiedzą co przeżywamy.
Wracając do wyprowadzki robię to, ponieważ zostałam przyjęta do agencji modelek w Los Angeles. Mój trud, praca, wyjazdy na sesje w końcu się opłaciły. Od dwóch lat starałam się o miejsce tam. Warunkiem nawiązania współpracy jest stała wyprowadzka tam. Moi rodzice od razu zaczęli planować wyjazd. Tata dostał nową posadę w biurze Simona w LA. Brat jest po studiach menagerskich, dzięki czemu zajmuje się moją karierą, a mama... Mama po prostu jest mamą i jest przy mnie. Zawsze. Wszyscy cieszymy się z szansy jaką dostałam od losu.
Ale jak mam to powiedzieć moim przyjaciołom? Zostawią mnie, znienawidzą, czy może będą mnie wspierać? Nie wiem jak się zachowają, a o drugie nie chcę opuszczać Nialla. Ja i on zaprzyjaźniliśmy się jako pierwsi. Tylko on zna mój sekret, moje drugie życie, czyli modeling. Z nikim innym nigdy o tym nie rozmawiałam. On zawsze mógł mnie wysłuchać, nawet przez telefon. Ale jakiś czas temu, gdy zaczęłam planować moją wyprowadzkę uświadomiłam sobie, że ja nie umiem bez niego funkcjonować. Nie umiem i nie chcę, bo go kocham. Ale nigdy mu tego nie powiem. Wolę, aby moje uczucia same zniknęły, niż były nieodwzajemnione. Zresztą co by to dało? Mielibyśmy związek na odległość? Nie chcę tego.
-Paula!-David pojawił się przede mną kończąc mój monolog.-Paula masz gościa.-wskazał ręką na korytarz.
Obejrzałam się w tamtym kierunku i zobaczyłam właśnie jego. Stał oparty o ścianę. Jego ręce były schowane w kieszeniach bluzy, którą miał na sobie.
-Hey David.-spojrzał na bruneta.- Paula, możmey pogadać?-spytał bez żadnych emocji.
-Mhm. Ja już dziękuję.-złapałam talerz wstając od stołu.
-Idź, ja posprzątam.-David kiwnął mi głową, że mam iść.
Mój braciszek jest moim przyjacielem i kocham go nad życie. Zawsze będzie przy mnie i wiem o tym. On wie o moich uczuciach, obawach, o wszystkim. Dzielę z nim całe moje życie.
W drodze do pokoju ani raz nie spojrzałam na blondyna, lecz, gdy usiadłam na fotelu w mojej sypialni nie mogłam oprzeć się pokusie i obserwowałam całe jego ciało, każdy jego ruch. Zamknął za nami drzwi. Krążył po pokoju jakby widział go pierwszy raz na oczy. W końcu jego wzrok pozostał na walizce i przeniósł się na mnie.
-Zostań.-jedno słowo. Powiedział jedno słowo, a ja cała bym mu się oddała.
-Paula, ja nie wytrzymam tutaj bez ciebie.-dodał.
-Przecież nie jadę na koniec świata. Wy będziecie koncertować w LA, więc będziemy się spotykać.
-Ale nie tak często.
-Przecież wyjedziecie w trasę, a ja zostałabym w Londynie, więc i tak byśmy się nie widywali codziennie.
-Paula, ja nie chce stracić mojej przyjaciółki.
-Nie stracisz, będziemy gadać codziennie.
-Obiecujesz?-popatrzył na mnie.
-Tak, obiecuję.-wstałam i przytuliłam go. On ścisnął moje delikatne ciało.
Moja twarz schowała się w zagłębieniu jego szyi i zaciągnęłam się zapachem jego perfum, aby zapamiętać go na zawsze. Czułam, że nie mogę wyjechać nie mówiąc mu o tym. Odsunęłam się od niego na długość moich rąk.
-Hey?-zapytał przekrzywiając głowę w lewo.
-Niall, ja muszę ci coś powiedzieć przed wyjazdem.-wychlipiałam przez płacz.
-Coś się stało?
-Tak, Niall ja... Bo widzisz... Gdy planowałam wyprowadzkę, ja nie wiedziałam jak mam to powiedzieć przyjaciołom, a szczególnie tobie. Poczułam, że nie umiem bez was żyć, bo jesteście moją rodziną. Wszyscy. Ale ja poczułam też, że nie chcę ciebie zostawiać. Jesteś najbliższą mi osobą jaką kiedykolwiek miałam przy sobie. Zawsze sądziłam, że nasza przyjaźń będzie trwała wiecznie, ale ja cię kocham Niall.-ostatnią częśc zdania powiedziałam patrząc mu prosto w oczy. Chciałam, aby wiedział, że mówię szczerze i z serca. Minęła minuta, a on stał patrząc się w moje oczy. Nie wiedziałam co mam czuć, czy on czuje to samo? Wyśmieje mnie, czy może zostawi? Miałam tysiące myśli przelatujących przez moją głowę oraz miliony nieopisanych uczuć.
On tylko podszedł do mnie, przytulił mnie.
-Ja ciebie też kocham Paula.-wychlipiał przez łzy.

_________

Oto wasza nagroda za szybkie komentowanie. Powtórzycie to? hahhaa :)
Ten rozdział zrobiłam bardziej uczuciowy, romantyczny i opisowy.

Mam kilka pytań, które dręczą mnie już jakiś czas.
1. Polubiliście nowe postacie, pary?
2. Czytacie tego bloga z przyjemnością, czy nudzi was historia?
3. Co chcielibyście abym zmieniła? Co wam się nie podoba?

Liczę, że odpowiecie szczerze.

Przepraszam za literówki.
Zapraszam do przeczytania zachęty na Chapter 6.
<-------- na lewno wzrok.;)

+4 komentarze= NN

Natalie Malik.<3

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Chapter 4

@Suzie@
-Co robimy?-Liam popatrzył na mnie, Zayna i Harrego.
-Chodźmy do środka.-pociągnęłam ich za sobą i nie żałowałam. Od razu przypomniały mi się domówki w Bradford.
Razem z chłopakami piłam shoty i tańczyliśmy jak pojebani. Poznałan się z Hazzą i Liamem i okazało się, że są na prawdę fajnymi osobami.
Niestety, musiałam udawać, że między mną a Zaynem nic nigdy nie było i już nic do niego nie czuję. Kłamstwo. Duże kłamstwo, bo ja czuję. Nadal go kocham i nie zapomniałam dotyku jego ust na moim ciele, jego pocałunków, jego bicia serca. Znów miałam ochotę zatopić się w jego malinowych wargach, ale nie mogłam. On mnie zostawił.... chyba.
Nagle puścili " The Big Bang ". Poczułam jak moje ciało mnie rozpiera. Wypiłam kolejnego shota.
-Zaraz wracam.-uciekłam Liamowi.
-Gdzie ty....
Weszłam na środek pokoju. Tańczyłam z kilkoma zupełnie nieznanymi mi osobami, aż wreszcie weszłam na stolik z Paulą i Ness, które znalazłam na 'parkiecie'. We trzy stanęłyśmy i zaczęłyśmy tańczyć i wczuwać się w muzykę. Wszyscy się na nas gapili jak na nienormalne, ale nam to nie przeszkadzało.
Poczułam, jak ktoś obejmuje mnie na wysokości ud i podnosi. Nagle szłam ponad głowami wszystkich w pokoju. Ten ktoś postawił mnie na ziemi dopiero za domem, gdzie prawie nie było nikogo.
-Co ty robisz?
-Bawie się z przyjaciółkami.
-To nazywasz zabawą?
-Ohhh, przestań. Sam nielepiej się kiedyś bawiłeś, a teraz będziesz mnie pouczał? Co ty taki dorosły się stałeś....
-Suzie, nie jesteś taka.-jego dłoń idealnie dopasowała się do mojej twarzy.-Nadal cię kocham.
-Tęskniłam, jak głupia tęskniłam, ale ty o mnie zapomniałeś.
-Nie, nigdy o tobie nie zapomniałem. Mam nawet cząstkę ciebie przy sobie.-pokazał mi swoją dłoń na której wytatuował sobie moje inicjały białym tuszem.
-Było minęło.
-Nie. Ja chce cię Suzie. Chcę dzielić z tobą moje życie.-mówił niskim ochrypłym głosem.
-Ale ja cie nie kocham Zayn.-wydusiłam.
Odeszłam od niego i szłam w kierunku domu.
Kłamstwo. Kolejne kłamstwo w moim życiu.
Dlaczego nie mogę mieć pięknego życia w Londynie bez niego? Czemu on musi wszystko spieprzyć? Ugh....
-Hej, Suzie, tak?
-Hej Frank.
-Frank?
-Tak cię nazwałam.
-Takie trochę mało seksi.-zmarszczył zabawnie nos.
-Jak dla kogo.-podszeł bliżej.
-Czemu nic nie pijesz?
-Piłam, ale... nieważne. Muszę iść po alkochol.
-Mogę dotrzymać ci towarzystwa?
-Nie wiem, a chcesz?
-Jakbym nie chciał to bym nie pytał.-uśmiechnął się do mnie i zaczęliśmy dreptać w stronę domku.
-Starzy pewnie zabiją cię za tą imprezę.-skomentowałam nalewając sobie alkochol do kubka.
-O ile w ogóle się o tym dowiedzą.
-No istnieje też taka opcja.-skinęłam głową uśmiechając się.
-Idziemy usiąść gdzieś?-popatrzył na mnie.
-Jasne.-ruszyliśmy w stronę jeziora, przysiedliśmy na małej ławeczce przy brzegu.
-A skąd się tutaj wzięłaś?
-Z Bradford.
-O, czemu?
-Mama dostała pracę i przeprowadziłyśmy się.
-Rozumiem.
-A ty sam tutaj mieszkasz?
-Nie, mieszkam w centrum Londynu, ale tutaj jestem teraz na weekend. Wiesz balangi itd.
-No tak, trzeba korzystać.
-Chodzisz do szkoły z Paulą i Ness?
-Mhm.
-A ty?
-Ja rzuciłem szkołę. Teraz mam własny biznes.
-Jaki?
-Klub. W przyszłym miesiącu otwieram.
-A rodzice?
-Nic na to nie mówili. Olali mnie jak zawsze.
-Smutne.
-Nie. Da się z tym pogodzić. Przyjaciele są moją rodziną.
-To dobrze, że ich masz.
-Bez nich byłbym nikim.
Usiadł bokiem i patrzył wprost na moją twarz.
-A ty? Jakie masz plany?
-Ja sama jeszcze nie wiem, ale dzisiaj dostałam propozycję pracy jako stylistka.
-Super, przyjmij ją.
-Nie wiem.
-A ja wiem, widzę jak wyglądasz i wiem, że musisz to przyjąć.
-Zobaczę i dzięki.-posłałam mu uśmiech. Bardzo mi brakowało tego zainteresowania ze strony chłopaków, może i było, ale ja ich do siebie nie dopuszczałam. Głupia, myślałam, że mnie i Zayna coś na prawdę łączy. Wiecie jak to jest, gdy spotka się tego kogoś i na 1000% wiesz, że to ten jedyny, a on cię rozczaruje.
-Co powiesz na kawę jutro?-wyrwał mnie jego głos z myśli.
-yym
-Zgódź się.-uśmiechnął się i na jego twarzy pojawiły się delikatne dołeczki.
-No dobra.
-Daj mi swoj numer, to do ciebie napiszę.
Wymieniliśmy się numerami i Paula zaczęła do mnie dzwonić.
-Slucham?
-Gdzie jesteś? Zbieramy się.
-Ok, zaraz będę przy samochodach.-zakończyłam połączenie.
-Miło było, ale muszę się zbierać.-zwróciłam się do bruneta.
-Tak wcześnie? Dopiero jest pierwsza.
-A ja jutro muszę być na nogach na naszej kawie.
-No fakt.
-Do zobaczenia.-pocałowałam go w policzek i powędrowałam do bramy. Wyrzuciłam kubek do kosza i zaraz byłam przy samochodach. Wsiadłam do drugiego auta.
Kurwa, kurwa, kurwa.
Dlaczego akurat Zayn musi siedzieć obok mnie i prowadzić?
Why??!
Ten u góry, chyba sobie ze mnie kpi.
-Wyszcy nocujemy u Van.-oznajmił brat Nessy.
-Co?-odwróciłam się do Liama, bo myślałam, że chyba się przesłyszałam.
-Śpimy u Van i mamy lekką imprezę.-dodał blondyn z uśmiechem.
-Czyj to pomysł?-spojrzałam na chłopaków.
-Mój.-Zayn uśmiechnął się ukazując rząd białych zębów.
-A ty gdzie nam zniknęłaś?-Liam ponownie popatrzył na mnie.
-Tańczyłam, a potem wyszłam się przewietrzyć.
-Sama?-Niall popatrzył na mnie.
-Nie.-poruszałam zabawnie brwiami.
-A z kim?-popatrzył na mnie.
-Z Youngiem.
-Mnie wydaje się trochę straszny.-dodał blondyn.
-Ale taki nie jest.-odwróciłam się. Resztę drogi jechaliśmy w ciszy.
W domu zrobiliśmy wielkie obozowisko. Lou i Van spali u niej, a reszta w salonie. Rozłożyliśmy koce, kołdry, poduszki i było nawet fajnie.
Mimo tego, że przypadło mi miejsce obok Zayna, Pauli i Nialla.
Wyglądało to tak, ze Hazza spał na kanapie, a Liam na drugiej. Ja i Zayn mieliśmy spać obok siebie. Paula leżała na przeciwko mnie, a Niall naprzeciw mulata.
-Co my kurwa mamy siedem lat i obozujemy?-powiedziałam na głos. Reszta zaczęła się śmiać. Nawet nie wiem z czego, po prostu nie mamy tych dziesięciu lat, gdzie marzy nam się nocowanie na podłodze lub pod namiotem. Mam dziewiętnaście lat i nie jestem dzieckiem.
Ugh... Jeszcze mam spać koło niego?
Ugh razy dwa.
Gdy wszyscy już usnęli wstałam z mojego łoża i powędrowałam do kuchni. Znalazłam na stole papierosy i wyszłam na taras. Odpaliłam jednego i spojrzałam na ekran mojego nowego białego i'Phona. Miałam trzy sms-y.
Wszystkie od Franka.
'Miło mi się z tobą gadało. Y.'
'Podobasz mi się.Y.'
'Wpadnę jutro po ciebie do Nes o 14. Dobranoc Suzz. Y.'
Od razu uśmiechnęłam się na samą myśl o spotkaniu z nim. 'spotkaniu, a może randce? Nie, to raczej tylko spotkanie.
Zaciągnęłam się dymem. Wciągnęłam jeszcze trochę powietrza, dzięki czemu dym trafił prosto do moich płuc. Ponownie się zaciągnęłam i teraz wypuściłam dym podnosząc głowę do góry.
-Dasz fajkę?-usłyszałam jego ochrypły głos. Nadal nie rzucił palenia. A ja uzależniłam się, gdy byłam z nim....
-Masz.-podałam mu paczkę.-Nie ma już zapałek.-dodałam
-Daj spawa.-podałam mu papierosa, a on przylożył swojego do żaru i pociągnął mocno.
-Dzięki.-oddał mi fajkę.
-Nadal palisz.-stwierdziłam.
-Trudno się od tego uwolnić.
-Wiem o tym.-popatrzyłam na niego.
Miał na sobie szare dresy, białą podkoszulkę i czerwono-niebieską koszulę w kratę.
-Nic się nie zmieniłaś.-przyłapał mnie jak go obserwowałam.
-Nie miałam dla kogo się zmienić.
-Kiedy mi uwierzysz, że nie zapomniałem o tobie?
-W bliżej nieokreślonym terminie.-zaśmiałam się.
-Suzie, ja cię kocham i nie odpuszczę.
-Ale ja nie kocham ciebie.-zaciągnęłam się.
-Powiedz to szczerze.-patrzył na mnie, czułam jego wzrok.-Powiedz to szczerze, a dam ci spokój. Znam cię jak nikt inny, więc nie okłamiesz mnie.
-Daj mi spokój, ok? Chce zacząć żyć na nowo, a nie wracać do starych rzeczy. Ciebie i nasz romans zostawiłam w Bradford. Tutaj chce czegoś innego.
-Nadal mnie kochasz.-uśmiechnął się, wyrzucił papierosa do kosza i wrócił do salonu.
Jak ja mogę znów być z nim? Przecież to nie wypali. On się zmienił, ja też.
Ostatni raz zaciągnęłam się dymem. Pozwoliłam aby doleciał do mojej głowy.
Może jednak nie jestem silna tak bardzo jak sobie to wyobrażałam....

__________

Napisałam kolejny rozdział.
Sama nie jestem z niego zadowolona, ale, gdy zaczęłam pisać nie mogłam skończyć. I tak się stało, że mam również rozdział piąty gotowy.

Postanowiłam dodać nowy gadżet na stronie "Już niedługo...", gdzie będę wstawiała wycinek z  NN. Tak, aby was zachęcić i jeszcze bardziej zniecierpliwić.

+3 komentarze= NN

Natalie Malik.<3

sobota, 10 sierpnia 2013

Chapter 3

@Vanessa@
Gdy skończyły się te głupie lekcje usiadłam przed szkolnym budynkiem na murku czekając na Paulę i tą Suzie.
Nie powiem, bo była ładna, szczupła i miała się czym pochwalić, jednak coś w niej jest nie tak. Czy ona boi się nam zaufać? Nie wiem, sama nie wiem. Znam ją dopiero jeden dzień i to niecały, więc nie mam prawa jej oceniać. Zobaczymy co będzie później, może potrzebuje troche czasu. Może...
-Jesteśmy.-Paula stanęła przede mną razem z drobną brunetką.
-Mogłabyś mnie nie straszyć?-mruknęłam stając na nogach.
-Sorki, zamyśliłaś się.
-Nie szkodzi. Idziemy na te zakupy?
-Ja muszę na chwilę wpaść do domu i będziemy mogły iść.
-A dalego mieszkasz?
-Na Kennedy Street.
-Chłopacy tam mieszkają.-Paula uśmiechnęła się na samą myśl o nich. Wcale jej się nie dziwię.
-Wiem, jutro muszę robić z Harrym jakieś głupie zadanie na chemię.
-Uważaj, Hazza to podrywacz.-zaśmiałam się, ale widocznie brunetka nie myślała o nim z ten sposób.
-Chodźcie do metra.-kiwnęła ręką Paula i poszłyśmy za nią.
Jazda metrem na tamtą stronę miasta nie zajęła nam długo bo może dziesięć minut. Od tamtej stacji miałyśmy jeszcze jakieś dwadzieścia minut spaceru.
Brunetka opowiedziała nam co nieco o sobie, raczej mnie. Jak się okazało Paula znała ją już od jakiegoś roku, gdyż często odwiedzały się w związku z pracą mamy i ich przeprowadzką. Dziwne, nigdy mi o niej nic nie wspominała, a powinna.
Gdy brunetka powoli zaczęła mi ufać rozgadała się. Od razu znalazłyśmy wspólne tematy. Lubiłyśmy podobne zespoły muzyczne, a niektóre nawet te same. Czytałyśmy podobne książki. Z dumą mogę powiedzieć, że rodzi się pomiędzy nami przyjaźń. Może taka na całe życie? Zobaczymy. Gadając, śmiejąc się doszłyśmy do domu Suzie.
Dziewczyna wpuściła nas do środka. Jej mama stanęła na korytarzu i popatrzyła na nas.
-Cześć mamo.-dziewczyna podeszła i przywitała się z rodzicielką buziakiem.
-Dzień dobry pani Parks.-kiwnęłam głową.
-Dzień dobry.-Paula uśmiechnęła się do niej.
-Mamo, Paulę już znasz, a to Vanessa Payne.
-Witam, miło mi cię poznać.-kobieta podała mi dłoń, a ja ją uścisnęłam.
-Paula, Vanessa.-popatrzyła z góry. Boże, ona nam zaraz da jakieś kazanie.- Nie mówcie do mnie Pani Parks, bo czuję się staro. Mówcie mi po prostu Eva.
-Dobrze.-obie kiwnęłyśmy głowami.
-Zostajecie na obiedzie?
-Nie, idziemy na zakupy.
-Super. Masz pieniądze?-Eva popatrzyła na córkę.
-Tak. Przyszłam tylko się przebrać, bo robi się ciepło.
-Dobra decyzja. A wy chcecie coś do picia?
-Ja poproszę wodę.-Paula uśmiechnęła się.
-Ja też.
Mama Suzie
-Super, chodźcie.-odwróciła się i poszłyśmy do kuchni. Suzie pobiegła do pokoju. Usiadłyśmy przy barku. Eva postawiła nam szklanki i nalała wody.
-Eva.-Paula popatrzyła na nią.
-Tak?
-Razem z Vanessą pomyślałyśmy, że skoro jutro mamy wolne w szkole, bo odwołali zajęcia to może Suzie mogłaby mieć z nami nockę.
-A gdzie byście spały?
-Ja mam duży pokój i rodzicom to nie przeszkadza.-spojrzałam na kobietę.
-Mam nadzieję, że nie będziecie rozrabiać.
-Nie, obejrzymy jakiś film, popłaczemy, powygłupiamy się no i poplotkujemy.
-Nie mam nic przeciwko. Jednakże zapraszam was jutro na kolację do nas.
-Super, dziękuję za zaproszenie.-uśmiechnęłam się do niej.
-Paula twoi rodzice są dzisiaj w domu?
-Tak, nigdzie się nie wybierają. A chcesz wpaść?
-Skoro Suzie nie będzie, to może ich odwiedzę.
-Byłoby fajnie.- ruda uśmiechnęła się.
-Możemy isć.-brunetka weszła do kuchni w tym.
-Chcecie iść do centrum?
-Nie mamo, jest metro i autobusy.
-Nie zgadzam się. Weź auto.-kobieta dała jej kluczyki.-Wróćcie bezpiecznie. Ja wezmę sobie taksówkę.
-A kiedy przywiozą mój samochód?
-Jutro. Miłej nocki dziewczyny, ja lecę się szykować.
-Pa mamuś. Idźcie przed dom a ja wyjadę z garażu.
Z Paulą wyszłyśmy przed dom. Z pozory wyglądał na mały, ale w środku jest dość duży. I nadal jest według mnie za duży jak na dwie osoby. Chwilę czekałyśmy na brunetkę, ale wyjechała przed dom czarnym jeepem jej mamy. Paula usiadła na tyle. Od zawsze boi się jeździć z przodu jako pasażer. Taka jej fobia, jeżeli można to tak nazwać. Niecałe pół godziny później już chodziłyśmy po sklepach. Miałam dość takiego chodzenia, więc zabrałam dziewczyny do mojego ulubionego sklepu, gdzie chodzę z Louisą-stylistką chłopaków. Często i oni kupują sobie tutaj ubrania. Usiadłam na kanapie i czekałam, aż Paula pokaże mi się w pierwszym stroju.
-I jak? Ja nie jestem całkiem przekonana.-obróciła się kilka razy.
-Spódniczkę trzeba zostawić, ale ta bluzka jest do dupy. Co nie Suzie?-popatrzyłam na brunetkę, która szperała po wieszakach.
-No, zdecydowanie. Ja bym do ciebie wybrała inny styl. Przymierz to. Bardziej do ciebie pasuje.-podała jej wieszak i inne duperele do zestawu.
-Ok.-uśmiechnęła się.
-Suzie jesteś boska, to jest to.-wyszła ubrana w to.
-No, no no. Zajebiście, bierz to.
-Wiem.-wróciła do przymierzalni. Pracownica zaczęła pakować jej strój.
-Suzie?
-No?-popatrzyła na mnie.
-Co byś mi wybrała. Zobaczymy jaki masz gust.
-Hahahha, nie mam gustu. Po prostu jak widzę kogoś to od razu wiem w co go bym ubrała.
-I to oznacza, że nie masz gustu?-popatrzyłam na pracwonicę i Paulę.
-Powinnaś zostać stylistką. Mówię poważnie.
-Żartujecie. Ale jak chcesz zobaczyć, to ubrałabym cię.....-szukała i wyszukała.- w to.-podała mi ubrania.
-Ok, zobaczymy.-puściłam oczko do Pauli.
-Dalej.
Obejrzałam ubrania, które dała mi dziewczyna i potwierdziłam tylko swoje zdanie.
-Powinnaś być stylistką. Musimy znaleźć ci pracę.-powiedziałam wychodząc ubrana w to.
-Mówiłam.-Paula uśmiechnęła się do Suzie.
-Skończcie, a ty to bierz bo wyglądasz bosko.
-Wiem i biorę to.-pokazałam do młodej sprzedawczyni.
Wróciłam do przebieralni i wskoczyłam znów w moje ubrania.
Gdy wyszłam nadal nie było Suzie.
-Mam już zestaw.
-Pokaż się.-powiedziałam podając ubrania kasjerce.
-Nie, zobaczycie w domu.
-Nie fair!-Paula popatrzyła na kabinę.
-Taka niespodzianka.-dziewczyna wyszła w starym stroju.
-Poproszę to.-podała dziewczynie.
-Kasować razem, czy osobno?
-Osobno.-powiedziałyśmy chórem.
Jako, że Suzie przymierzała ostatnia, kupowała ostatnia.
-Dziękuję za zakupy u nas i zapraszam ponownie.
-Na pewno.-brunetka uśmiechnęła się.-Macie bardzo fajne ubrania.
-U nas w sklepie mamy tylko po kilka sztuk danego produktu, więc mało osób będzie miało takie ubrania jak ty. W dodatku sama sobie układasz zestaw.
-Dlatego będę tu przychodzić.-odpowiedziała Suz.
-Jakbyś szukała pracy stylistki to zadzwoń. Potrzebujemy takich ludzi jak ty.
-Jak ja?
-Z wyczuciem stylu. Widziałam twoje ubrania i wiem jak będziesz wyglądać. Dzwoń.-podała jej wizytówkę.
-Dzięki.-wyszłyśmy ze sklepu i razem z Paulą spojrzałyśmy na Suzie.
-Co?-dziewczyna się speszyła.
-Nic, po prostu nie mówiłaś, że uwielbiasz stylizować.
-A co miałam mówić.
-No fakt.-mruknęła Paula.
-Od dzisiaj ty układasz nam zestawy.-powiedziałam.-I to nie jest pytanie.
-Ok.-uśmiechnęła się.
-Za to, że przez ciebie mamy ubrania, których same byśmy nie wzięły stawiamy ci kawę.-zaśmiałyśmy się z rudą.
Usiadłyśmy w Starbucksie i zamówiłyśmy kawy.
-Masz ten adres Younga?-popatrzyłam na Paulę.
-No mam.
-To podaj mi go i wyślę go Lou.
-Masz.-podała mi karteczkę a ja szybko napisałam adres i wysłałam go do Tomlinsona.
-Wyglądacie na szczęśliwych z Louisem.-Suzie popatrzyła na mnie.
-Wiesz, razem jesteśmy dość krótko, ale znamy się dłużej tylko przez mojego brata.
-Ah...
-A ty masz kogoś?-popatrzyłam na nią.
-Nie, to znaczy.. miałam, ale teraz już chyba nie. Sama nie wiem.
-Miłość jest do dupy. Skoro jest alkochol to po co komu jakieś tam uczucia.-Paula oparła ręce na stoliku i podtrzymała dłońmi twarz.
-Dobra, bo smutno się robi. Jaki jest teraz nasz plan?
-Wjedziemy do Pauli po rzeczy na jutro, potem ja wezmę z domu kilka ubrań i możemy jechać do ciebie.
-A auto twojej mamy?-zapytałam, gdy brunetka skończyła.
-No przecież nie zginie pod twoim domem.
-A na imprezę czym pojedziemy?-Paula popatrzyła na nas.
-Pojedziemy z chłopakami.
-Mi pasuje.
-Może być.-Suzie nawet nie spojrzała na nas.
-Suz. Pamiętaj, że zawsze możesz nam się wygadać jak będziesz chciała.-musnęłam palcami jej dłoń.
-Dzięki dziewczyny. Przy was nie czuję się tutaj tak obco.-uśmiechnęła się.
-Po to są przyjaciele.-Paula uśmiechnęła się do niej.

-Suzie no pokaż się już..!-Paula usiadła zdenerwowana na moim łóżku.
-Już, już. Małe poprawki i jestem gotowa.
-Zaraz przyjadą po nas chłopacy.-powiedziałam. Popatrzyłam na zegar ścienny.-Dokładnie za jakieś trzy minuty będą.-uśmiechnęłam się na samą myśl o wspólnej imprezie z Louisem. Obróciłam się na krześle i patrzyłam na drzwi od łazienki.
-Wychodzę.-otworzyła drzwi i weszła do pokoju w tym. Wosy rozpuściła i wyprostowała, więc dokładnie było widać jej jasne końcówki ombre.
-Boziu...
-Wyglądasz lepiej niż kurwa zajebiście.-powiedziałam, a one zaczęły się śmiać.
Zawsze jak braknie mi słów żeby coś opisać klnę. Nie wiem czemu i po co, ale po prostu takie mam przyzwyczajenie.
-Dzięki. Jeszcze to.- wcisnęła na głowę czarną czapkę z napisem 'Like a Boss'.-Idziemy na dół?-popatrzyła na nas.
-No, my już dawno gotowe.-kiwnęłyśmy głowami z rudą.
-A teraz foteczka.-Paula nas zatrzymała.
Stanęłyśmy przed moim ogromnym lustrem i ruda zrobiła nam zdjęcie. Wiecie, taka słit focia.
Paula szła przede mną, a Suzie jako pierwsza. Paula do swojego ubioru włosy pokręciła i nałożyła na nie czapkę. Ja włosy lekko polokowałam i też zostawiłam rozpuszczone i nałożyłam na nie kapelusz.
Usłyszałyśmy klakson samochodu.
-To oni.-Paula otworzyła drzwi i wyszła jako pierwsza, Suzie za nią, a ja na końcu zamykając je na klucz.
Ja, Paula, Niall i Lou jechaliśmy w jednym aucie. Oczywiście mój chłopak kierował, ja siedziałam obok niego, a te dzikusy na tyłach.
-Dziewczyny, nie wiecie, czy Suzie ma chłopaka?-Niall popatrzył na nas.
-Niall już chcesz ją podrywać?-Lou popatrzył na niego w lusterku.
-Może tak, może nie.-zaśmiał się i znów zaczął się wygłupiać.
W końcu dojechaliśmy na miejsce. Przed bramą stał tłum ludzi chcących wejść do środka.
-Wejdziemy tam?
-Jasne, że tak skarbie.-uśmiechnęłam się do niego. Lou zaparkował. Za nami stanęła druga ekipa.
Z samochodu wyszedł Liam, Harry, Zayn i Suzie.
-Gotowi?-popatrzyłam na nich.
-Van chyba raczej tam nie wejdziemy.-Liam popatrzył na mnie.
-Co nie jak tak.-uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku ochrony.
-Pełen komplet, proszę czekać na swoją kolej.-facet powiedział tą swoją kwestię nawet na nas nie patrząc.
-Jestem Vanessa Payne i jestem przyjaciółką Younga.
-Tak jak ci wszyscy tutaj.-pokazał ręką na tłum.
-Neska?
Francisco
-Dobre wyczucie czasu, nie chcą mnie wpuścić.
-To nieporozumienie. Wchodźcie.-zaprosił nas do środka i wszyscy od razu weszliśmy.
-Widzę, że przyprowadziłaś nowych znajomych.-popatrzył na chłopaków, a potem wzrokiem obejechał całą Suzie.
-Poznaj to Harry, Niall, Zayn, mój brat Liam, mój chłopak Louis, Paulę już znasz a to Suzie.
-Miło poznać, ja jestem Francisco, ale znajomi mówią na mnie Young. Życze miłej zabawy.-puścił oczko do Suzie i odszedł od nas do swoich znajomych.
-Idziemy.-Paula krzyknęła i pobiegła z Niallerem w kierunku domu.
-Chodź skarbie.-Lou objął mnie w talii i poszliśmy po jakieś drinki.


___________

Rozdział wyszedł mi jakiś taki, o niczym w sumie. Ale mam już napisanych kilka kolejnych rozdziałów i akcja powoli będzie się rozkręcać.

+3 komentarze=NN

Natalie Malik.<3